poniedziałek, 26 marca 2018

Lecimy do Ushuaia!

Minus za śniadanie. Plus za warunki. To najlepszy nocleg do tej pory :) 
Ale... czy zawsze musi być  jakieś 'ale'?? Nie dość, że śniadanie wydają dopiero od 9, to jeszcze kobieta, która przygotowuje spóźnia się 15 minut, tak więc de facto jemy je dopiero o 9.20. Jak zwykle na słodko ;(
Check out jest o 11, wychodzimy z bagażami i autobusem linii 33 udajemy się na lotnisko Aeroparque Jorge Newbery w centrum miasta, niedaleko portu. Przejazd kosztuje ok. 9 ARS, dokładnie ile nie wiadomo, bo kwoty schodzą z karty Subte (takiej naszej Peki). Jedziemy ok. 45 minut, w okolicach Retiro bardzo wolno, przeciskając się pomiędzy innymi autobusami. A jest ich jak psów! Dziesiątki! W Buenos jest bardzo dużo linii autobusowych, jeżdżących bardzo często. 
W ogóle w Argentynie autobusów jest mnóstwo, mnóstwo kompanii, jeżdżących po całym kraju wzdłuż i wszerz.

















Na lotnisku robimy check in; na szczęście okazuje się,  że w Asuncion jednak kupiliśmy bilet, chociaż z konta pieniądze jeszcze nie zeszły. Nasze duże plecaki są lżejsze niż były na wylocie- Maciej pozbył się pół litra żubrówki, którą daliśmy naszym znajomym w Montevideo, a ja kilograma kiełbasek, które już dawno zjedliśmy ;p tak więc jego duży plecak waży 12 kg, a mój 9 kg.




















































Siedzimy w samolocie, a obsługa szuka bagażu osoby, która się zaczekowała i nadała bagaż,  a nie zgłosiła się do samolotu. Bagaż zostaje wyrzucony z samolotu. Startujemy 40 minut później;( 
I nie dają obiadu! Tylko picie i jakieś słodkie chrupki! Skandal! Ten lot był dosyć drogi, 4.600 ARS/os. czyli 800 PLN za osobę i trwa prawie 4h, więc mogliby dać jakieś porządne jedzenie. Minus!
Po drodze pilot nadrabia opóźnienie, które wynosi 15 minut, ale nad Ushuaia wieje silny wiatr i jest burza, więc samolot nie może wylądować. Pilot podchodzi trzy razy do lądowania, samolot się trzęsie, silnik huczy, oj nie jest fajnie. W końcu udaje się wylądować i pilot dostaje oklaski. No należy mu się! Jesteśmy godzinę później,  to chyba typowe w tym kraju :p
Z lotniska do miasta bierzemy taksówkę, gdyż jest już późno, 19.45 i pada deszcz.  Jedziemy 10 minut i płacimy 180 ARS.
Śpimy w Hotel Antarctica Argentina (hotel!). Pokój z łazienką kosztuje 980 ARS za noc! I bierzemy 2 noce, a może jeszcze będziemy przedłużać. Drogo! Jest śniadanie i internet. Pokój jest elegancki, łóżko ma dobry, twardy materac, a łazienka jest duża i porządna. Jaka miła odmiana po niektórych norach :)
















Idziemy coś zjeść, recepcjonistka poleca nam La Marmita. To bar, w którym można zjeść empanadas. Wybieramy sześć za 170 ARS, z kurczakiem, mięsem, niebieskim serem, pomidorami, serem i bazylią, serem i szynką oraz mięsem z limonką. Ależ to jest smaczne!
















Na wieczór kupujemy flaszkę 1125 ml Viñasde Balbo classico blanco, color amarillo con reflejos verdosos brillante y aroma frutado con notas citricas y tropicales za  57 ARS. Ale przy płatności kartą Maciej musi pokazać paszport,  hahaha ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz