poniedziałek, 12 lutego 2018

Kierunek Sumatra!

Budzę się przed budzikiem, pakuję plecak, biorę zimny prysznicmi idziemy na śniadanie do Quick24, kupujemy kawę 3 w 1 (jeju jaka słodka!) i miskę dania instant, które okazuje się być owsianką po azjatycku. To nie był dobry pomysł,  jedzenie staje mi w gardle, ale prawie daję radę i zostawiam tylko trochę. Maciej się śmieje i mówi,  że do wieczora musi mi wystarczyć :(


Po drodze zaczepia nas koleś i mówi, że ma taxi, gdybyśmy chcieli gdzieś jechać. Pewnie, że chcemy, na lotnisko. Umawiamy czas i stawkę 130.000 Rp; normalna taksówka kosztuje 150.000 Rp. O 9 wyjeżdżamy jego prywatnym samochodem, a nie żadną taksówką i na lotnisko jedziemy ok. 40 minut. 
A lotnisko w Denpasar jest piękne,  czyste i eleganckie :) tylko internetu nie ma :(































Widać, że zbliżają się Walentynki <3





Lecimy Lion Air Boeing 737 900 przez Jakartę do Bengulu. Na security jest nowoczesna ale zabawna bramka :p Samolot ma tylko 20 minut opóźnienia, leci półtorej godziny,  ale w tych liniach nie dają nawet wody, o jedzeniu nie wspomnę; nie polecam! Natomiast pasażerowie mają swoje kubki z noodlami instant i stewardessy zalewają je gorącą wodą. O, to jest pomysł!
W Jakarcie na security jest osobna bramka dla kobiet i dwie dla mężczyzn; internetu również brak :( później jednak jakiś znajdujemy :p
W sklepie kupujemy kubek noodli chicken curry, hahaha, a jednak :p
Wsiadamy do samolotu, tym razem jest to Boeing 737 800 i lecimy godzinkę, ledwo zdążamy zjeść nasze noodle :p





















Na lotnisku chmara taksówkarzy z mafii taksówkowej. Pytamy o cenę przejazdu do miasta, mówią,  że 80.000 Rp, a pani wystawia nam kwitek na 100.000 Rp! No co jest?! Pukam jej w ten bloczek, mówię,  że 80 a nie 100, więc daje nam 80; ależ tu trzeba uważać! :p
















Jedziemy do Tropicana Guest House, gdzie mamy zamówiony pokój ze śniadaniem, internetem, łazienką, zimną wodą i bez umywalki za 200.000 Rp. Jest ładnie,  czysto i różowo :)
Zaczyna padać i to mocno, nawet błyska od czasu do czasu,  mimo tego wychodzimy, bo przecież musimy coś zjeść.  Jedyną opcją w pobliżu jest lokalny warung serwujący lokalne bakso, które jemy w towarzystwie lokalnej ludności :) Bakso też już nie mogę jeść :(
















Płacimy 30.000 Rp i idziemy na miasto. Gdy wracamy w hostelu oczekuje na nas grupa mężczyzn, z którymi omawiamy nasze plany w Bengkulu. Umawiamy się na dwie wycieczki- jedną jutro na Bukit Kaba i drugą pojutrze do rafflesi za 1.500.000 Rp po długich targach i namawianiu się tych wszystkich facetów. Co to właściwie są za goście nie wiemy, ale przysłała ich właścicielka Tropicany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz