Śniadanie jest typowo polskie, w formie szwedzkiego stołu dla nas dwojga, a więc pieczywo, masło, wędliny, żółty ser, pomidory, ogórki plus jajecznica. Sporo tego, więc się najadamy, ale za to pani Jadzia słono sobie za nie liczy, 15zł/os.
W Krasiczynie jesteśmy o 9, na pierwsze zwiedzanie. Kupujemy bilety ulgowe po 7zł i razem z przewodniczką ruszamy na krużganki. Pałac jest przepiękny z wielkim dziedzińcem, w którego narożach stoją cztery różne w stylu i charakterze baszty- Boska, Królewska, Szlachecka i Papieska. Ściany pokryte są przepięknym sgrafitto, a całość wieńczy delikatna, koronkowa attyka. Niestety, we wnętrzach brakuje mebli, obrazów, dywanów; cale wyposażenie zostało zniszczone przez barbarzyńskich Sowietów podczas II wojny światowej, kiedy to dwukrotnie splądrowali zamek, rozbijając przy okazji rodowe nagrobki Sapiehów :( Wchodzimy do lochów, gdzie wyją potępieńcze dusze, straszno tu! I wchodzimy na wieżę zegarową, skąd roztacza się widok na park. Za obie te atrakcje płacimy po 10zł/os., tu już nie dostajemy ulgowych biletów. Przechadzamy się po ładnym parku pałacowym, utrzymanym w stylu angielskim. Rosną tu stare okazy drzew. Tradycja nakazywała, że sadzono dąb, gdy rodził się syn, a lipę gdy córka.
Teraz Przemyśl, gdzie zwiedzamy katedrę grekokatolicką, katedrę katolicką z przepięknie odrestaurowanymi podziemiami i oglądamy z zewnątrz zamek. Już nam się nie chce go zwiedzać, zwłaszcza, że wewnątrz jest tylko jakaś wystawa sztuki współczesnej :p
Bardzo ładny ten Przemyśl.
Stamtąd jedziemy do Łańcuta, tu kupujemy również ulgowe bilety po 14zł/os. Zwiedzanie trwa bite 2 godziny, oglądamy sale, komnaty i korytarze na pierwszym pietrze i jesteśmy pod wielkim wrażeniem zgromadzonych tu kolekcji obrazów, sprzętów i całego wyposażenia pałacu. Zwiedzamy też oranżerię i wozownię, w której zgromadzono kilkadziesiąt rozmaitych starych powozów, sań i karoc. Czuję, że przewodniczka mnie wykończyła ;p upał jest straszny! Ale jeszcze spacerujemy dookoła pięknego pałacu i dopiero potem odjeżdżamy. Jest 16.
Jedziemy dalej i dalej aż docieramy do Baranowa Sandomierskiego, ale jest już za późno na zwiedzanie zamku. Zostawiamy to na jutro i szukamy jedzenia i noclegu. Obiad zjadamy w zajeździe Wisła: schabowy z jajkiem/zrazik drobiowy z frytkami i surówkami plus 2 piwa Leżajsk, razem 41zł, tanio. I znajdujemy tani nocleg, 25zł/os. w Woli Sandomierskiej pod nr 36.
Stamtąd jedziemy do Łańcuta, tu kupujemy również ulgowe bilety po 14zł/os. Zwiedzanie trwa bite 2 godziny, oglądamy sale, komnaty i korytarze na pierwszym pietrze i jesteśmy pod wielkim wrażeniem zgromadzonych tu kolekcji obrazów, sprzętów i całego wyposażenia pałacu. Zwiedzamy też oranżerię i wozownię, w której zgromadzono kilkadziesiąt rozmaitych starych powozów, sań i karoc. Czuję, że przewodniczka mnie wykończyła ;p upał jest straszny! Ale jeszcze spacerujemy dookoła pięknego pałacu i dopiero potem odjeżdżamy. Jest 16.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz