Wyruszamy więc prywatną motorówką dopiero przed 10, płacąc
za dzisiejszą wycieczkę 20$/os.
Dopływamy do Ballestras, płacimy po 5$ za wstęp do parku. Przechodzimy wyspę w poprzek, ścieżką wiodącą wśród gęstej roślinności, zaglądamy w wyłupiaste oczy kajmana, wylegującemu się w płytkim bajorze i znajdujemy się na plaży Red Frog. Pogoda średnia, pochmurno, wygląda, jakby zaraz miało zacząć padać. Wypijamy wodę kokosową z zielonego kokosa prosto z drzewa i mamy siły na spacer. Nie jest on jednak długi, bo znajdujemy fajną miejscówkę, wygodne poduchy pod palapą i tu zostajemy. Kąpiemy się w morzu, wielkie fale prawie nas przewracją. Na lunch zjadamy swoje kanapki i ceviche de pescado za 5$, pycha!

Dopływamy do Ballestras, płacimy po 5$ za wstęp do parku. Przechodzimy wyspę w poprzek, ścieżką wiodącą wśród gęstej roślinności, zaglądamy w wyłupiaste oczy kajmana, wylegującemu się w płytkim bajorze i znajdujemy się na plaży Red Frog. Pogoda średnia, pochmurno, wygląda, jakby zaraz miało zacząć padać. Wypijamy wodę kokosową z zielonego kokosa prosto z drzewa i mamy siły na spacer. Nie jest on jednak długi, bo znajdujemy fajną miejscówkę, wygodne poduchy pod palapą i tu zostajemy. Kąpiemy się w morzu, wielkie fale prawie nas przewracją. Na lunch zjadamy swoje kanapki i ceviche de pescado za 5$, pycha!

Wracamy na drugą stronę wyspy, po drodze zauważamy czerwoną żabkę. W końcu to jest nasz dzisiejszy cel wyprawy. To malutki, bo osiągający 25 mm drzewołaz karłowaty, gatunek płaza bezogonowego. Występuje w wilgotnych lasach tropikalnych, gdzie można go zobaczyć na ziemi i na drzewach. Zjada niewielkie owady, pająki i mechowce, z których pozyskuje alkaloidy do produkcji trucizny. Samica żyje od roku do trzech lat i składa 4 do 6 jaj. Mamy szczęście, że udaje nam się ją zauważyć, jest naprawdę malutka.
O 14 przyjeżdża po nas motorówka i zawozi na snorkelling na Cayo Coral.
Wysiadamy na Blue Coconut, to pomosty na palach z knajpą i cabañas. Zakładamy
maski i do wody. Rafa jest najlepsza z dotychczasowych, jest trochę ryb, ale
nie umywa się do tej na Tioman w Malezji... Pływamy ok 45 minut i wracamy na
pomosty. A tu podchodzi do nas jakiś koleś i mówi, że skoro nic nie
zamówiliśmy w knajpie, nawet wody, to musimy zapłacić po 5$/os., bo to jest
prywatna wyspa. Cooo? Nikt nam takich zastrzeżeń nie zgłosił, jak
wylądowaliśmy, a poza tym po co mielibyśmy kupować wodę, skoro mamy
swoją? :p Odmawiamy stanowczo. Nawet nasz sternik trzyma naszą stronę. Wsiadamy
do łódki i odpływamy. Pffffffff.
Na obiad planujemy zjeść pulpo, czyli ośmiornicę u baby w parku lub langostę i pulpo w Tomie. Pytamy w parku, pulpo nie ma, ale będzie na 17. OK, poczekamy. Baby nie ma, ale jej syn wsiada na rower i chyba jedzie po tę ośmiornicę do sklepu. Spacerujemy trochę, trochę siedzimy i za 15 piąta zaglądamy do budy. Baba siedzi i nic nie pichci, a jej syn gra w piłkę. Pytamy o pulpo, a ta, że nie ma i nie będzie. Pfffffff. Mogli powiedzieć wcześniej, poszlibyśmy od razu do Toma. Idziemy więc tam szybkim krokiem, bo o 17 zamykają (mimo iż informacja na tablicy mówi, że otwarte do 18). Nic z tego, i tak zamknięte. Pffffff.
Peszek. Ale znajdujemy tanie jedzenie w restaurante Chicho El Lorito- filet z
ryby w cieście smażony w głębokim tłuszczu i makaron pomidorowy, porcja 5$.
Wieczorem piwka Balboa, bo rum już cały wypiliśmy :)
Jutro stąd jedziemy. Mamy już dosyć playas, łódek i snorkellingu, między
palcami prawie wyrosły mi błony, a na grzbiecie płetwa :p