środa, 27 czerwca 2018

Jedziemy na Bocas del Toro

Opuszczamy hostal Mamallena i o 9.15 dużym busem za 1,75$/os. ponad godzinę jedziemy do David. Tu Maciej czeka na plecaki i wysyła mnie, bym się dowiedziała o transport do Almirante. Mówię,  że nie będę pytać, bo zaraz mnie capną i wsadzą do autobusu. I słusznie,  że nie idę szukać busa, bo to bus szuka nas :p Już pytają, już prowadzą do busika, do kasy biletowej, 8,45$/os. plus bilet na watertaxi za 6$/os. (dla estranjeros, lokalsi płacą 5$). Wsiadamy do komfortowego busika i o 10.45 wyjeżdżamy. Mamy jechać 3h, jedziemy cztery, po drodze zatrzymując się na almuerzo. W Almirante już czeka taksówka i za 1$/os. zawozi nas do przystani, skąd Taxi25 25 minut płyniemy na Isla Colon. 























Tu mamy już zamówiony na bookingu hostel Surtari B&B, przy czym jest to tylko bed, bez breakfast :p Od portu idziemy ok. 400 metrów,   Trochę tu jest turystów. Hostel jest fajny, pokój ok, ale trochę śmierdzi stęchlizną, musimy go dobrze wywietrzyć :p 























Ogarniamy się i idziemy na miasto kupić jakieś wycieczki :) Mamy trzy za 65$/os.; i utargowaliśmy 10$/os! 
















Miasteczko Bocas del Toro jest ładne z kolorowymi, drewnianymi domkami. Panuje tu senna atmosfera niewielkiego letniska.




























Potem szukamy obiadu, chcemy zjeść tam, gdzie jedzą lokalsi, ale łatwo nie jest. W końcu zjadamy karaibskie, przeciętne jedzenie w Gigi's za 10$. Wieczorem defilada Reina de la Escuela, bębniarze i mnóstwo dzieci z pochodniami, a potem karaibskie drinki na tarasie na dachu naszego hostelu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz