wtorek, 30 stycznia 2018

Semenggoh Nature Reserve, Orangutan Wildlife Centre

Wstajemy o 6, jemy śniadanie (nic dziwnego, że jest dostępne 24h, skoro są to tosty z margaryną i dżemem, kawa i herbata), ale nadal pada i to mocno, więc czekamy. W takim deszczu nie ma sensu jechać do Bako...
Czekamy.
Czekamy.
Czekamy.
Po 10 pada już jakby trochę mniej, więc wychodzimy. Postanawiamy pojechać do Semenggoh, gdzie jest szansa zobaczyć orangutany ;) Idziemy coś zjeść,  bo to śniadanie było byle jakie. Za 5 RM w Old Cafe Bazaar zjadamy kuey tiaw z bean sprouts i słodkiego tosta. Udajemy się na przystanek, gdzie dwie godziny czekamy na nasz autobus 6 lub 6A!! Na ulicy rozłożyli się sprzedawcy kolorowych warzyw i ryb, towar rozłożony jest bezpośrednio na ziemi, po krewetkach chodzą muchy. Ale ludzie są przyjaźni, zainteresowani, skąd jestem. Kupuję woreczek kudłatych rambutanów, zwanych włosami Taja ;)




























W końcu jedziemy 3A, prawie godzinę, bilet 4 RM/os.
Kupujemy bilet do parku za 10 RM/os. Jacyś Angole lecą, więc my lecimy za nimi. A za nami dwie Azjatki (trudno te wszystkie azjatyckie nacje między sobą rozróżnić :p) Docieramy do feeding point, a tam siedzi wielki, stary orangutan i zajada owoce. Podchodzimy cichutko. Robimy zdjęcia,  filmujemy, a on je i je. W końcu bierze kokosa i znika w dżungli.


















Czekamy na czas karmienia, o 15. Idziemy na feeding platform, gdzie na leśnych ludzi czekają owoce, a pracownik parku ich nawołuje. Czekamy, ale nic się nie dzieje. Inny pracownik woła nas z powrotem, gdyż tam pojawił się inny orangutan. Widzimy jak huśtając się na linach zbliża się do miski z owocami- bananami,  kokosami, rambutanami. Bierze je i zaczyna się objadać ;) Ja też lubię rambutany :)

















Piękna tu dżungla, palmy rozmaite, kolorowe orchidee, bujna zieleń... szkoda, że nie mamy więcej czasu ;(




















Trzymaj się! buziaczki :* do zobaczenia! :)
















O 16 mamy powrotny autobus do Kuching, tym razem o właściwym numerze 6 :p 
Zagladamy do marketu, kupujemy przyprawy i drobne pamiątki, spacerujemy po India Passage i idziemy na obiad do Chinatown. Dziś jemy w Borneo Delight, black pepper sauce yellow noodles i yellow noodles laksa plus Borneo tea i jasmine green tea; bardzo smaczne i pikantne; za wszystko płacimy 16 RM! Czyli jakieś 14 złotych! Tu jest jeszcze taniej niż w Sabah ;)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz