Wracamy na śniadanie, noodle w sosie sojowym, banany w cieście i pączki
malezyjskie.
Pakujemy się, wsiadamy do łódki i o 10.05 odpływamy z Uncle Tan Wildlife Adventure Camp. Wzdłuż rzeki rosną jeszcze pierwotne drzewa, ale za nimi widać już pola uprawne i co gorsza, plantacje palmy olejowej. Jest i krokodyl!
Pakujemy się, wsiadamy do łódki i o 10.05 odpływamy z Uncle Tan Wildlife Adventure Camp. Wzdłuż rzeki rosną jeszcze pierwotne drzewa, ale za nimi widać już pola uprawne i co gorsza, plantacje palmy olejowej. Jest i krokodyl!
Po 50 minutach docieramy do wioski, gdzie czeka na nas 7-osobowy busik, a nas jest 11 osób! Mimo wszystko ściskamy się, na szczęście my nie jedziemy daleko, ok. 15 min., gdyż nie wracamy do biura Uncle Tan jedziemy w inną stronę, do Kinabalu National Park. Wysiadamy na junction, potem okazuje się, że wysadzono nas za wcześnie, junction jest później, ale mamy szczęście, gdyż łapiemy autobus do Kota Kinabalu. Duży, wygodny, z szerokimi siedzeniami, 1+2 i gniazdkami do ładowania wszystkiego za 40 MYR/os. Po drodze, co później, podczas całej naszej wyprawy okazało się standardem, zatrzymujemy się na lunch. Co najmniej pół godziny z głowy...
Tylko na krajobraz patrzeć nie mogę, jak okiem sięgnąć, po prawej stronie, po lewej stronie, wszędzie plantacje palmy olejowej. Okropność!! Skandal!! Masakra!! Zasypiam i w sumie przesypiam całą drogę aż do Villa Rina Ria Lodge.
Bierzemy dorm za 30 MYR/ os., mimo iż próbują nam wcisnąć private room za 100 MYR i dobrze, gdyż dorm jest 4-łóżkowy i oprócz nas jest chłopak z Polski, Łukasz z Lublina, który od 2 miesięcy podróżuje po Azji, był już na Filipinach i teraz Malezja. Jeździ budżetowo, nawet bardzo, bo stara się nie przekraczać 70 zł/dzień, śpi oszczędnie, je oszczędnie, nie ogląda i nie zwiedza niczego, co kosztuje. Zastanawiamy się, jaki to ma sens, tylko jeździć z miejsca na miejsce i nic nie zobaczyć?
Zjadamy kolację, Maciej Tom Yam seafood noodle za 10 MYR, a ja seafood tofu
soup za 8 MYR tylko, że u mnie żadnego seafooda nie było :( Interweniowałam,
ale oni nie znają tu angielskiego :p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz