piątek, 26 stycznia 2018

Gunung Mulu Taman Negara- Deer Cave i Lang Cave

No i jestem chora, ciągam nosem i kaszlę ;( Okazało się, że Maciej przykrył pilota od klimy swoimi ciuchami (czyli schował ;p). Śniadanie jest bardzo skromne, tosty z dżemem (tutejszej margaryny nie jadam) i czarna kawa, hmmmm. I jeszcze ta informacja ;p
Jedziemy na lotnisko z naszym umówionym, sympatycznym taksówkarzem.
Lecimy  do Mulu Taman Negara turbośmigłowcem ATR 72 linii Mas Wings. Lot teoretycznie trwa pół godziny, więc ledwo startujemy, a już stewardessy biegają z przekąską, orzeszkami ziemnymi i kakałkiem ;) Lol, miłe to! Lecimy jednak kolejne pół godziny, gdyż jest słaba widoczność i pilot chyba nie może wylądować, gdyż lotnisko w Mulu nie posiada systemu ILS, Instrument Landing System, czyli systemu wspomagającego lądowanie samolotu w warunkach ograniczonej widoczności.
















Mimo kiepskiej widoczności widzę to, czego nie chciałabym widzieć- wyrżnięta dżungla i plantacje palmy olejowej!!! :(((( Już nie mam słów, jestem wściekła, nienawidzę tego widoku!!!
















































Z lotniska do parku idziemy pieszo, to taki mały spacerek ;p Po drodze, ale już blisko parku szukamy noclegu, posiłkując się Routardem. Znajdujemy go w Mulu Homestay, prosty pokój z wentylatorem za 50 RM, ale jesteśmy tu sami i zostajemy 3 noce. Niestety, bez śniadania, ale właściciel obiecuje nam gorącą wodę, kawę i herbatę.


































Lunch zjadamy w Good Luck Cave'fe, ja sweet&sour chicken with rice, a Maciej fishballs; i jego wybór jest kiepski ;p Płacimy 16 RM i idziemy do parku. Park Narodowy Gunung Mulu to usytuowana w lesie deszczowym jedna z największych i najtrudniej dostępnych atrakcji turystycznych malezyjskiego Borneo. Ten górzysty park słynie z niezwykłych wapiennych formacji skalnych, Pinnacles oraz gigantycznego kompleksu jaskiń. No i z 3 milionów nietoperzy ;)



















Bilety wstępu na 5 dni kosztują 30 RM/os., dostajemy opaski jak w all inclusive. Na popołudnie za 30 RM/os. kupujemy wycieczkę do Deer Cave i Lang Cave. Pierwsza z nich nazwana tak z powodu jeleni, które przychodzą lizać sól ze skał i szukają tu schronienia. Mieszkają tu ogromne ilości nietoperzy, naliczono ich około 3-3,5 milionów. I dlatego w Parku Mulu nie ma komarów, gdyż są zjadane przez te właśnie nietoperze podczas bat exodus, który odbywa się codzienne (jeśli pogoda pozwala) pod wieczór. Jaskinia jest imponująca, przestronna, pełna unikalnych stalagmitów, np w kształcie ośmiornicy, z sufitu spadają kaskady wodospadów, a w pobliżu wejścia do jaskini znajduje się  formacja przypominająca profil Abrahama Lincolna. Ścieżka wije się wzdłuż naturalnych zakrętów, jednak trzeba uważać na guano nietoperzy mogące pokrywać podesty. Smród momentami jest nie do wytrzymania! W końcu dochodzimy do Garden of Eden o bogatej wegetacji, którą umożliwia światło dzienne przedostające się do środka przez ogromną dziurę w dachu jaskini. Deer Cave jest ogromna, ponad 2 kilometry długa i nigdy mniej niż 90 metrów wysoka i szeroka; główna komora ma 174 metry długości i 122 metry wysokości. To największe przejście jaskiniowe na świecie.




















































W Lang Cave, najmniejszej z udostępnianych jaskiń podziwiamy przepiękne formacje, stalagmity i stalaktyty.
Po wyjściu z jaskiń zajmujemy miejsce w Bat Observatory, czekamy półtorej godziny, ale dziś pogoda jest kiepska, mży, więc nietoperze nie wylatują. Będą głodować.

















Zresztą tak jak my teraz, jestem już głodna, a do jedzenia jeszcze prawie 4 kilometry, czyli jakieś 45 minut. Idę szybko, bo burczenie w brzuchu mnie napędza. I zaczyna padać ;(
W Good Luck Cave'fe, a jest to jedyna knajpa tutaj, jemy tom yam soup i laksa, oj pyszne, syte, pikantne! I tanie. Niestety, piwo tu jest bardzo drogie, więc odpuszczamy ;(











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz