niedziela, 17 lipca 2016

Wasini

Gówniarze to gówniarze.
Mamy być przed bramą o 7.20, więc jesteśmy,  nawet chwilę wcześniej.  Żaden problem. Budzik nastawiony na 6.29, nawet zdążyliśmy zjeść śniadanko,  no tym razem jednak bez omleta, hehe. Podjeżdżamy do Diani Sea Resort, **** i czekamy. Czekamy. Gówniarze z Holandii spóźniają się 7 minut i nawet nie mówią 'sorry'! Po drodze jeszcze wypłacają kasę z bankomatu i też bez 'sorry'.Eeeh!
Jedziemy vanem w 4 osoby plus kierowca, przejeżdżając przez malutkie osady, w których tętni życie. Dojeżdżamy na brzeg i i pakujemy się do łódki, która zabiera nas na statek, dhow.


















Płyniemy wypatrując delfinów.  Krążymy tu i tam. W końcu są! Wynurzają się od czasu do czasu. Płyną w parach, po trzy, nawet cztery. Ale nie ma żadnych spektakularnych skoków ponad wodę. Leniwe jakieś czy co?































W końcu płyniemy na rafę. Zakładamy maski i fajki i wchodzimy do wody. Płyniemy. Rafa jest średnio ciekawa, niestety, rybek dosyć dużo, ale jakieś takie nędzne, mało kolorowe. Pływamy około godziny,  potem dopływamy do brzegu i idziemy do restauracji Kaole na lunch. Jako starter dostajemy kraba o czerwonym pancerzu, potem ciapati z wodorostami i pomidorami w mleczku kokosowym, rybka z kasawą, ryż z kokosowo-pomidorowym sosem, na deser owoce- kawałek banana i arbuza.





































Po lunchu przechodzimy przez muzułmańską wioskę i wsiadamy do łódki, a potem do łodzi.






















Płyniemy na mangrowce, potem pożegnalna piosenka, czyżby już koniec? A gdzie drugi snorkelling? Coś mi się pomyliło czy co? Jeszcze naleganie na napiwek, my nie dajemy. Dopływamy do brzegu, gdzie czeka na nas kierowca. Wracamy do hotelu, 1,5h przed czasem.
Jestem rozczarowana...




































Kończymy nasz deal ze sprzedawcą pamiątek,  chyba obie strony są zadowolone :)
Resztę popołudnia spędzamy przy barze i na basenie. Miło...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz