niedziela, 3 lipca 2016

Dzień piąty

Śpimy jeszcze, gdy ktoś puka do drzwi i grzebie w zamku. Pewnie to obsługa hotelowa, sprzatacz (bo nie sprzątaczka). Krzyczę 'it's not free!' (bo nie wiem, czy zna słowo 'vacant' :p). No ale to trochę przesada, żeby chcieć sprzątać pokój o 8.15 :p
Na śniadanie omlet z dodatkami, kiełbaska i trochę bekonu. I kawa. Żadnego pieczywa, bo przecież się odchudzamy :) haha i ten bekon :p














Od rana trochę pada, więc siedzimy w lobby przy recepcji i surfujemy po necie; to jedyne miejsce w całym hotelu, gdzie można złapać Internet.
Potem się wypogadza, więc cały dzień jest plażowy,  basen, ocean i drinki.





































Na lunch tradycyjnie jemy rybkę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz