poniedziałek, 11 lipca 2016

relaks

Spokojny dzień. Leżaki, kąpiel w oceanie, drinki, basen, totalny relaks. Na lunch jemy sailfish, przepyszna! Najlepsza ryba, jaką tu jemy. W ogóle to fajnie, bo jemy ryby 2x dziennie, nadrabiajac jedzenie w Polsce i na zapas.
































Rano byliśmy umówieni z Nickiem, ale chyba się na nas obraził.
Po południu bierzemy tuktuka i za 100 szylingów jedziemy do Ukunda. Zajeżdżamy na przystanek autobusowy,  by dowiedzieć się,  jak dojechać do Arusha w Tanzanii.  Ha! autobus jedzie o 7 rano do Tanga.














Potem idziemy na open market, gdyż chcemy kupić cd z lokalną muzyką.  Doczepia się do nas jeden lokals, potem dwóch kolejnych.  Maciej niepotrzebnie im odpowiada. Cały czas idą za nami. Idą i gadają.  Pytają,  czy możemy kupić im jedzenie,  nie chcą pieniędzy.  Gdy odmawiamy, robi się trochę nieprzyjemnie.  Coś tam gadają w suahili. W końcu udaje nam się od nich doczepić.















Wracamy pieszo do Diani Sea Lodge. Spacer po szosie. No super.



                                                                             











Wieczorem występy Masajów.

















O! nawet ja występuję :)

                                                 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz