Spokojny dzień. Leżaki, kąpiel w oceanie, drinki, basen, totalny relaks. Na lunch jemy sailfish, przepyszna! Najlepsza ryba, jaką tu jemy. W ogóle to fajnie, bo jemy ryby 2x dziennie, nadrabiajac jedzenie w Polsce i na zapas.
Rano byliśmy umówieni z Nickiem, ale chyba się na nas obraził.
Po południu bierzemy tuktuka i za 100 szylingów jedziemy do Ukunda. Zajeżdżamy na przystanek autobusowy, by dowiedzieć się, jak dojechać do Arusha w Tanzanii. Ha! autobus jedzie o 7 rano do Tanga.
Potem idziemy na open market, gdyż chcemy kupić cd z lokalną muzyką. Doczepia się do nas jeden lokals, potem dwóch kolejnych. Maciej niepotrzebnie im odpowiada. Cały czas idą za nami. Idą i gadają. Pytają, czy możemy kupić im jedzenie, nie chcą pieniędzy. Gdy odmawiamy, robi się trochę nieprzyjemnie. Coś tam gadają w suahili. W końcu udaje nam się od nich doczepić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz