piątek, 15 lipca 2016

Tanzania- Kenia

Budzik nastawiamy na 5.19, o ja! ale masakra! Sprawnie się zbieramy i w 15 minut docieramy na terminal, skąd o 6.30 ma wyruszyć nasz autokar do Mombasy. Żwawo maszerujemy przez ciemne ulice, czujemy się trochę nieswojo :p wszędzie dużo ludzi, a to jeszcze tak wcześnie.  Czy to miasto już się obudziło,  czy w ogóle nie zasypia??
Docieramy na terminal (terminal to trochę za dużo powiedziane, to kawałek nieutwardzonego placu pełnego dziur i wybojów), mamy jeszcze 40 minut do odjazdu. W okienku ten sam pan, który był tu pierwszego dnia i wczoraj, chyba pracuje tu 24h/dobę :p Odjeżdżamy z 10 minutowym spóźnieniem, o 6.40 ciapatym autobusem firmy Tahmeed.



































Po drodze, przed Moshi wysiada młody czarny mężczyzna z dużym plecakiem, wygląda na przewodnika na Kilimandżaro,  z nim dwóch mniejszych przewodników z mniejszymi plecakami. Około 8.15 docieramy do Moshi, a ok. 9 na granicę.  Tu przejście, wszystkie formalności,  paszporty, żółte książeczki, odciski WSZYSTKICH palców zabierają nam ok. godziny.
W końcu wsiadamy i jedziemy, jedziemy, jedziemy. Początkowo szutrową drogą, potem wręcz piaszczystą, dziury są w niej ogromne. Podskakujemy na wybojach i garbach, trzęsiemy się na spowalniaczach. Straszne. Maciej przeklina i wyzywa, mnie boli pupa. Oglądamy to, co za oknem i wiele obrazów nas przeraża. Jak można żyć w takim syfie??! Lepianki, budki sklecone z byle czego, brud, walające się wszędzie śmieci. Brud. Trudno to opisać słowami.




















A to jest myjnia! Tak, myjnia dla ciężarówek. Biorą wodę z kałuży i polewają nią pojazd.





























Do Mombasy zajeżdżamy o 16.30, przez 10 godzin przejechaliśmy 380 km!!! To jakaś paranoja!
Za 200 ĶEs bierzemy tuktuka, który zawozi nas do promu, oczywiście stargowałam z 400 KES. Na promie jesteśmy jedynymi białymi wśród kilku setek czarnych. Miejscowi na prom wbiegają i z niego wybiegają. My też.




























Potem bierzemy matatu i już nie musimy się targować,  bo wiemy, że kosztuje po 100 KES od osoby. I później tuktuk za 50 KES/os.
Po trzech dniach jesteśmy znów w hotelu, a tu zmiany. Pełno Polaków.  Chyba pora wracać do domu....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz