środa, 13 lipca 2016

jedziemy do Tanzanii! Ukunda- Tanga- Arusha

5.30 pobudka i 6 wyjście z hotelu. Łapiemy tuktuka do Ukunda, skąd o 6.50 mamy klimatyzowany autobus firmy Tawakal do Tanga. 
















Siedzą w nim prawie same muzułmanki, ale to nic dziwnego, całe wybrzeże kenijskie jest muzułmańskie. Za bilety płacimy po 900 KES. O 7.40 jesteśmy na granicy, wypełniamy formularz, dajemy odciski palców i 50 $ i otrzymujemy stempelek wjazdowy do Tanzanii! Lol! Cała procedura trwa godzinę. Co ciekawe, niektórzy nie mają paszportów, tylko zafoliowane dokumenty A4. Po stronie tanzańskiej sprawdzają nam żółte książeczki. Mamy! mamy szczepienie przeciwko żółtej febrze, zrobiliśmy je, gdy wybieraliśmy się z Wenezueli na piwo do Brazylii, hehe!














Po drodze mijamy dużo miejscowości, widzimy gliniane domy kryte słomą, ale są i domy z cegły. I są znaki drogowe i nazwy wiosek, nie ma tego w Kenii.
W Tanga jesteśmy o 9.50, nikt nam nie mówi, że to już, mimo iż prosiliśmy kierowcę; dowiadujemy się przypadkowo, więc szybko zbieramy nasze plecaki i wyskakujemy z autobusu. Bierzemy taxi na drugi przystanek, płacimy 3000 TZS. Bilet do Arusha kosztuje 15500 TZS, a autobus pozostawia wiele do życzenia. 














Siedzimy i siedzimy, czekamy pewnie ze 40 min., w końcu autobus rusza, ale nie na długo. Dojeżdżamy na terminal i tu kierowca i jego pomocnicy wysiadają i kładą się pod drzewem, a my znowu czekamy. Nic się nie dzieje, tylko podchodzą kolejni sprzedawcy ze swoimi kramikami i usiłują nam coś sprzedać. Cokolwiek. Zegarek, owoce, pasek, ciasteczka, picie, jajka (?) A ja chcę flagę Tanzanii!














W końcu, po ponad godzinie ruszamy. Tanzańczycy są bardzo głośni, wrzeszczą i krzyczą. Jestem tym hałasem poirytowana. I tą długą drogą. I niewygodą. 















Wreszcie dojeżdżamy do Arusha. Jest 20.15. Za 5000 TZS bierzemy taxi do Arusha Backpackers Hotel, po drodze na drugim terminalu sprawdzamy powrotny autobus do Mombasy. I umawiamy safari, co wcale nie jest proste, gdyż nie mamy dostępu do poczty, a zapisany mamy tylko telefon stacjonarny do biura, a nie komórkowy. Ale ze mnie gapa! Myśleliśmy, że zdążymy do agencji przed zamknięciem. Na szczęście jest whatsup- Madzia podaje nam kontakt do Silverbird Travel and Safaris Tanzania. Spotykamy się w recepcji jutro o 6 rano.   

         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz