Budzimy się dosyć późno i idziemy na śniadanie. Jest ono smaczne i pięknie podane. Do tego piękny widok. I jest tu pięknie. Hotel jest piękny. I plaża piękna. Relaksujemy się przy basenie.



Zaglądamy na plażę. Koło południa zaczyna się odpływ. Morze wraca po południu. Na plaży działają plażowe agencje turystyczne, które organizują wycieczki po wyspie w cenach znacznie niższych niż oferta oficjalnych biur turystycznych, prezentowanych w hotelu. I właśnie taką plażowa agencja nas dopada i nawiązuje bezpośredni kontakt. To Emanuel i Diego. Proponują nam wycieczkę na Safari Blue, już jutro za 50$ od osoby. W hotelu ta sama wycieczka kosztuje 80$/osobę. Nawet nie dyskutujemy o cenie. Bierzemy. Jedziemy jutro. Wpłacamy zaliczkę w wysokości 20$ i mamy nadzieję, że agenci nie zwieją z naszą kasą.





















Idziemy na rekonesans do wsi. Sprawdzamy restauracje i szukamy piwa. Piwa nie ma, nawet lodówek nie ma. Dziwne. Aż uświadamiamy sobie, że w sklepikach piwa nie ma, bo to kraj muzułmański... Piwo jest tylko w hotelach i restauracjach. No cóż.... jakoś sobie z tym poradzimy.



We wsi jest boisko, na którym właśnie rozrywany jest mecz piłki nożnej.











I poczta.







Do naszego hotelu wracamy plażą, są tu liczne restauracje, które też sprawdzamy. Ceny są zdecydowanie bardziej przystępne niż u nas. Dziś jeszcze tu, w Radha Lodge zjadamy tempura calamari, 6$ i ośmiornicę z grillowanymi warzywami, 13$, pyszne. Ale od jutra będziemy jadać na mieście. Albo na plaży.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz