wtorek, 29 marca 2022

dzień transportowy- auto do Frontera Corozal, lancha do Tecnica, chicken bus do Santa Elena i tuktuk do Flores

Wstajemy na śniadanie na 8, rany, znowu jajecznica (sin frijoles oczywiście) i jesteśmy gotowi, więc ładujemy się do hamaka. Punktualnie o 9 przyjeżdża kierowca i nas pogania vamos! vamos! Od kiedy ktokolwiek tu jest punktualny? Wyjeżdżając od Lacandonów musimy uiścić opłatę wyjazdową 30 mxn/os. i o to nie mamy pretensji, bo opłata jest nieduża i przeznaczona na potrzeby comunidad. Mamy natomiast pretensje o opłatę wyjazdową z Meksyku, gdyż jest duża i wynosi 638 mxn/os.!!! Płaci się ją zawsze, gdy przebywa się w Meksyku dłużej niż 7 dni. No a kto jest w Meksyku krócej niż tydzień, skoro jest tu tyle do zobaczenia??! Skandal!!















Wypełniamy więc na migracion formularz migracyjny i drugi covidowy i wysupłujemy tę kupę kasy z wielką niechęcią i irytacją. I taką tu mają toaletę, dla przyjaciół. 


Jedziemy na przystań i wsiadamy do lanchy, która zawiezie nas na drugi brzeg, do Tecnica, 5 minut drogi. Gdybyśmy płynęli do Bethel, byłoby to 15 minut przejażdżki.













Idziemy na przystanek, tu kierowca informuje panią w comedorze, że jedziemy do Flores. I całe szczęście, że jej to mówi, jak się później okazuje. Kierowca chce nas skasować za przejazd do Flores, a my przecież mamy to opłacone. Krótka dyskusja i pani w barze wyjaśnia wszystko; dobrze, że znamy hiszpański. W międzyczasie zaglądam do szkoły i rozmawiam z nauczycielem, no cóż... nauczycielką jest się na zawsze.























Czekamy godzinę na wyjazd chicken busa, obserwując życie na przystani, bus jedzie bardzo wolno, 130 kilometrów robi w 5 godzin, zatrzymuje się dosyć często, a jadąc przez wieś trąbi głośno. W Bethel na migracion zatrzymujemy się, by dostać pieczątkę wjazdową do Gwatemali, na szczęście nie trzeba nic płacić za wjazd. I krótka rozmowa z urzędnikiem migracyjnym na temat aktualnej sytuacji na Ukrainie. Zorientowany jakiś.















Krajobraz jest tu inny, w Meksyku była selwa, tu prawie nie ma drzew, są wzgórki, pagórki i górki, porośnięte jakimiś chaszczami, ale selwy tu nie ma, najwyżej jakieś pola uprawne. I dalej jedziemy i jedziemy i podoba mi się taka podróż, mimo iż nie jest zbyt wygodnie, ale po czterech godzinach i ja mam dość. Zajeżdżamy na terminal w Santa Elena i to koniec jazdy. Jak to koniec, skoro my jedziemy do Flores? Kierowca mówi, że mamy sobie przejść. Z tymi ciężkimi plecakami i opłaconym przejazdem? Dyskutujemy, trochę się wykłócamy, oni dzwonią do agencji Tulum, chyba sprawę wyjaśniają, bo załatwiają nam tuktuka na wyspę. Dobrze, że znamy hiszpański.









Mamy nocleg w hotelu Natz, pokój jest dosyć spory, czysty, z wentylatorem, łazienka ok. Idziemy do agencji Carmelita omówić nasze wycieczki. Kupujemy Yaxcha, 150Q/os. dojazd i przewodnik, Tikal, 125Q/os. tak samo przejazd i przewodnik oraz 5-dniowy trek do El Mirador 340$/os.







Na koniec dnia, tradycyjnie jak to mamy w zwyczaju we Flores, idziemy na rybkę, do hotelu Canoa. Zjadamy mojarrę, 80Q i popijamy małym piwem, 12Q.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz