Wstajemy niespiesznie. Noc nie była łatwa, klima nie dawała rady i było gorąco. Macieja pożarły pchły, mnie nie, bo spałam w sac-a-viande, takim jedwabnym śpiworku. Pakujemy się i z tobołami na grzbiecie 15 minut maszerujemy do wsi. Tu we wczorajszej knajpie Rincon Mexicano de Muyil zjadamy śniadanie- po dwa sadzone jajka z ryżem i frijoles, czyli czarną fasolą, tosty plus kawa, płacimy 160 mxn.
Zaczyna padać, więc szybko idziemy na przystanek. Pada coraz mocniej, to prawdziwa tropikalna ulewa, intensywna, ale krótkotrwała. Czekamy około 25 minut i łapiemy colectivo, 70 mxn/os. Jedziemy szeroką szosą, po obu jej stronach rośnie selva, jest nawet kilka znaków uwaga! jaguar. Pas roślinności przy drodze wycinany jest przez ekipę macheteros, facetów z maczetami. Okazuje się, że mamy przesiadkę w Felipe Carrillo Puerto i na inny terminal zawozi nas taksówka. Drugi przejazd do Bacalar kosztuje 80 mxn/os. Cała podróż trwa 3 godziny.


Wysiadamy w Bacalar na carretera nacional i musimy teraz przejść siedem cuadras, czyli przecznic do hotelu America. Dumnie to brzmi. A hotel ma standard meksykański, pokój jest znośny, prosty, na zdjęciach wyglądał lepiej. Mamy tu dwa noclegi. Planujemy na jutro rano wycieczkę po lagunie, a dziś wybieramy się na spacer po mieście i na plażę. Chcemy zapłacić za wycieczkę, a recepcjonista mówi, że jutro i pojutrze Laguna jest nieczynna z powodu czyszczenia. Coo? Trudno to sobie wyobrazić. Następuje więc szybka zmiana planów i na wycieczkę jedziemy dziś, płacimy za nią 450 mxn/os., taniutko, zwłaszcza w porównaniu do tej wczorajszej. Jest 15.30, a wycieczka zaczyna się o 16, nie zdążymy dotrzeć do przystani pieszo, gdyż idzie się tam pół godziny, musimy zamówić taksówkę, ma kosztować 40 mxn, ale w trakcie jazdy drożeje do 50 mxn. Tak szybkiej inflacji nawet w Polsce nie ma. Ale faktycznie, jest dosyć daleko.









W oczekiwaniu na rejs... jak na Malediwach.... prawie...





Wypływamy katamaranem z lekkim opóźnieniem, na łódce jest 11 osób i sternik Aleksander. Płyniemy w kilka miejsc- the Bird Island, Black Cenote, Pirate Channel and Estromatolites & Mangroves.


Jezioro Bacalar to długie, wąskie jezioro w stanie Quintana Roo niedaleko granicy Meksyku z Belize. Ma około 42 km długości, a w najszerszym miejscu niecałe 2 km. Laguna słynie z niesamowitego niebieskiego koloru i przejrzystości wody.




Miejsce, w którym rodzi się niebo – tak Majowie opisywali malowniczo położoną Lagunę Siedmiu Kolorów, zwaną tak za sprawą siedmiu odcieni niebieskiego, turkusowego i szmaragdowego, którymi mieni się woda. To drugie co do wielkości jezioro w Meksyku, znajdujące się w miasteczku Bacalar. Nazwa Bacalar to nazwa zarówno laguny jak i małej miejscowości. To miejsce, w którym czas się zatrzymał.










Po pierwszej kąpieli dostajemy piwo i czipsy, a po drugiej refresco i ananasa. Fajnie. W sumie zawsze na tych wycieczkach jest jakieś jedzenie i picie, no tylko wczoraj nie było nic. Wycieczka trwa tyle, ile ma trwać, czyli dwie i pół godziny. Dodatkowej, extra godziny kajaków już nie ma, bo jest za późno.













Wracamy więc, a po drodze podwożą nas Francuzi z łódki, więc nie musimy maszerować pieszo. Idziemy na kolację do Marina Yunuem, siadamy na brzegu laguny i zamawiamy filete de pescado a la plancha, 190 mxn, ceviche de pescado, 130 mxn i papas a la Francesca, 75 mxn, razem powinno być 395 mxn, a po zapłaceniu kartą okazuje się, że rachunek wynosi 456 mxn, hmmm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz