czwartek, 16 stycznia 2020

Poznań- Berlin- Stambuł- Muscat, kierunek egzotyczny Oman

Zaczyna się niewinnie. I spokojnie. O ósmej zamawiamy ubera, przyjeżdża parę minut później. Ale nie staje pod domem, tylko kawałek dalej, u sąsiada. Więc go od razu nie zauważamy. Objeżdża całą wieś, zamiast od razu skręcić w skrót. I jedzie dosyć długo, ponad pół godziny. I kosztuje dosyć dużo, bo 30 zł, znacznie więcej niż kiedyś. Kiedyś płaciliśmy 15-17zł i to nie było bardzo dawno kiedyś. Podrożało o 100%! Na szczęście mamy jeszcze trochę luzu, jakieś 20 minut.





Kierowcą flixbusa jest pani i pan. Wyjeżdżamy punktualnie, 9.10. Wszystko jest ok do czasu, gdy tuż przed granicą zatrzymuje nas kontrola ruchu drogowego. Myślimy, że będzie standardowo- popukają w felgi, sprawdzą prawo jazdy, kierowcy dmuchną w balonik i pojedziemy dalej. Ale myliłam się, kontrola jest bardzo drobiazgowa, sprawdzają wszystkie papiery, oglądają tacho i światła przeciwmgielne. Trwa to ponad 40 minut! Gdy ruszamy jest już 11.30.




Przejeżdżamy granicę i znów kontrola, tym razem Polizei. Zjeżdżamy z autostrady, jadąc kilka kilometrów za radiowozem na parking. Tu kilkudziesięciu policjantów i policjantem przeprowadza kontrolę autobusów, ciężarówek, vanów i samochodów osobowych. Kilku policjantów wchodzi do autokaru i sprawdza dokumenty. Kilka zostaje zabranych do sprawdzenia w systemie. Na szczęście wszystko jest w porządku i możemy jechać dalej. Kontrola zajęła dobre 15 minut, jest już 12.10.
Samolot mamy o 14.





Pani kierowca jedzie dobrze i szybko, a ja ciągle patrzę na zegarek. Od 12.34 siedzę jak na szpilkach. Na Schonefeld zajeżdżamy o 13 i biegiem lecimy na terminal. Terminal D, najbardziej oddalony od przystanku, oczywiście. Nie mamy check-in, bo lecimy tylko z bagażem podręcznym, więc biegiem do security, a tu kolejka. Długa. Bardzo długa. Nie zdążymy, jak będziemy tu czekać. Wpychamy się więc do kolejki, odpinany pasy zabezpieczające i przepychamy na początek. Nikt nie krzyczy. Wszyscy chyba zamarli w obliczu tak jawnej bezczelności. Podchodzimy do stanowiska, Maciej klika w kod qr, to mój bilet. Klika znów i znów mój bilet. Jestem odprawiona. Maciej klika i klika i nic, w końcu pan wysyła nas do check-in, by wydrukować bilety. Znowu odpinany taśmy i biegniemy, a check-in już zamknięty. Na szczęście panie jeszcze siedzą i plotkują, więc szybko drukują nasze bilety. I z powrotem do pana, a po drodze znów te taśmy. Kolejka znów zamarła, pan skanuje bilety i już możemy przejść na security.
Tu wypakowują nam mały plecak i zabierają duży kubek aksamitnego jogurtu greckiego, o którym- przez te kontrole- kompletnie zapomniałam. No cóż, trudno. I otwierają plecak Macieja... ciekawe, co ten skaner znalazł? Pan wyciąga kosmetyczki i przekłada kilka kosmetyków do zip locka. Rozkręca maszynkę do golenia i konfiskuje żyletkę, olaboga! Potem wyciąga nasz mały namiocik, a z niego aluminiowe śledzie Dosyć długie, ale tępe. Nie bardzo wie, czy są legalne w bagażu podręcznym, więc idzie się skonsultować. A czas leci. Na szczęście śledzie są ok i możemy iść do samolotu. Nie, nie iść, tylko biec, gdyż nasza Gate ma numer 73, przedostatni, na samym końcu, a jakże. Za nią już tylko Gate 74.
No to biegniemy, ja z dwoma plecakami, ledwo już dyszę, sapię jak hipopotam w bajorku, ależ to kawał drogi! Wreszcie dobiegamy, chyba jesteśmy ostatni. No ale na selfa z samolotem zawsze jest czas ;p
W samolocie jesteśmy 20 minut przed startem, uffff. Z tego wszystkiego nikt nie zauważył, że mamy trzy bagaże podręczne, lol ;)







Startujemy punktualnie, lecimy Airbusem A320, niedługo po starcie dostajemy nasze zamówione przy kupnie biletu rogaliki z czekoladą i kawę. Mało kto ma jedzenie; ciekawe, dlaczego my nie mogliśmy przejść do następnego kroku nie kupując dodatkowo jedzenia, 2,50€/os. Pfff.









Lecimy niecałe 3 godziny. Na lotnisku Sabiha przechodzimy kontrolę bezpieczeństwa, ale tym razem nikt nie chce zabrać nam śledzi od namiotu. Jest nasza 17, wg czasu lokalnego 19. Piękny ten Stambuł by night, from a bird's eye view.







W Stambule mamy stopover 2,5 h, więc spoko, kręcimy się po duty free, ale nie ma żadnej ciekawej oferty, więc w Omanie zrobimy sobie dwutygodniowym detoks alkoholowy.
Tłumy ludzi tutaj, lotnisko jest całkiem spore, lotów mnóstwo, często co 5/10 minut albo wręcz dwa o tej samej godzinie do różnych miast, głównie Bliskiego Wschodu. Tak dużo ludzi, że musimy stać czekając aż zwolni się miejsce do siedzenia.






Ludzie różni. Do samolotu do Jidah podąża wielu, kilkudziesięciu, może nawet z osiemdziesięciu mężczyzn w białych, kąpielowych ręcznikach i sandałach na gołych stopach, wtf?
W końcu nadeszła nasza pora, tym razem boarding odbył się bez problemu, klik i są bilety.
Wsiadamy do samolotu, to Boeing 737-800, bardzo niewygodny, oparcia foteli się nie opuszczają, mimo tego mościmy się jakoś i zasypiamy. Gdy się budzę za pół godziny samolot nadal stoi, w sumie startujemy z godzinnym opóźnieniem. Podobno czekaliśmy na innych pasażerów, no ale żeby tak długo?








Linie Pegasus to tanie linie, więc jedzenie i picie serwują odpłatnie. Nie szkodzi, mamy jeszcze swoje kanapki, chociaż zawsze fajnie jest zjeść ciepły posiłek i do tego wypić zimne piwko. Albo winko. Trochę śpimy, trochę się wiercimy. Nie ma telewizorków, więc nie można śledzić trasy. Nie można oglądać więc filmów, a przy zakupie biletu można było kupić opcję 'entertainment'; ciekawe, jakby sobie z tym poradzili, gdybyśmy ją wykupili??







Nowe lotnisko w Maskacie działa od dwóch lat i robi wrażenie. Olśniewa blaskiem wypolerowanych marmurowych podłóg, dekoracyjnymi przeszkleniami, wysokimi konstrukcjami ogromną przestrzenią. Jest piękne. Bryła samego terminala została zaprojektowana przez włoskich architektów. Aranżacja wnętrz i wyposażenie portu mają jednak odzwierciedlać lokalną kulturę i tradycję. Posiada dwa pasy startowe - każdy o długości 4 km. Pozwala to przyjąć maszyny typu Airbus A380 i Boeing 747. Terminal posiada 3 pirsy, 118 stanowisk do odprawy, 40 rękawów prowadzących do samolotów. W pierwszej fazie zostało zaplanowane na 20 milionów, a docelowo będzie mogło obsłużyć 56 milionów podróżnych.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz