wtorek, 21 stycznia 2020

Muscat, dzień 5, meczet sułtana Qaboosa, Sultan Qaboos Grand Mosque

Dziś jest nasz ostatni dzień w Muscat, więc ostatnia szansa, by dotrzeć do meczetu sułtana Qaboosa. Falstart już był. Budzik nastawiam na 7, śniadanie i jedziemy autobusem linii 2 na dworzec, bilet 200 Bz, a potem prawie pół godziny autobusem linii 1, bilet 300 Bz do meczetu sułtana Qaboosa. Na miejscu jesteśmy o 9.30, więc mamy półtorej godziny do zamknięcia.








Oglądamy wspaniałe budynki, spacerujemy pięknymi krużgankami, podziwiamy kunszt budowniczych i precyzję wykonania detalu.






















Część świątyni przeznaczona dla kobiet jest nieduża i bardzo skromna, muzułmanki nie mają obowiązku modlić się w meczecie, mogą to robić w domu.










Natomiast sala modlitewna, przeznaczona dla mężczyzn robi na nas wielkie wrażenie. Może ona pomieścić nawet 20 tysięcy wiernych. W olbrzymiej kopule w centralnej części znajduje się ogromny żyrandol o wysokości 14 metrów, czyli jakby trzypiętrowego budynku. Jego średnica wynosi 8 metrów! A świecą w nim 1122 lampy halogenowe.




































Podłogę meczetu pokrywa ważący 21 ton dywan o wymiarach 70x60 metrów, utkany przez 600 młodych irańskich szwaczek w ciągu 4 lat.









Mihrab również jest wspaniałe zdobiony.


















Mamy też fun ;)

















Na szczęście nie ma wielu turystów, więc możemy w spokoju kontemplować piękno tej budowli.



















Przystanki autobusowe w Omanie są klimatyzowane; nic dziwnego, latem temperatura dochodzi tu do 50 stopni!







I podobno w autobusach mają internet, podobno, bo nam nie działał.



Wracamy autobusem do Ruwi, a stamtąd piechotą w okolice Nesto, gdzie w Musannah Beach Restaurant jemy vegetable mix za 600 Bz, a płacimy 400 Bz. Nie wiem, dlaczego, ale fajnie. Jedna z sal przeznaczona jest tylko dla mężczyzn, nas kierują do drugiej, dla rodzin.









Wracamy do hotelu i idziemy na basen, który znajduje się na dachu. Jednak woda jest zimna i wieje chłodny wiatr, więc ja nie decyduję się na kąpiel. Maciej i owszem.











Wieczorem idziemy do wczorajszej indyjskiej knajpy Sikandar Restaurant, gdzie zamawiamy krewetki: Prawns Masala, 2000 Bz i Prawns Manchuria, 2500 Bz plus chapati, 300 Bz. Do tego woda za 100 Bz, bo nie da się zjeść bez popijania tak jest pikantne. A mówiłam - no spicy.️️









Ale jedzenie jest smaczne i Maciej bardzo zadowolony, zwłaszcza, że krewetek miał ze dwadzieścia albo i więcej.
Pakujemy się, bo jutro rano jedziemy do Nizwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz