Wczorajsze rando tak mnie wykończyło, że odmawiam współpracy. Faceci wstają o 6 i jadą w góry na jakąś trudną wędrówkę, ja śpię do 10! :) Potem szybko się zbieramy (zapominam połowę rzeczy) i jedziemy nad jezioro. Kocyk, słonko, dzidzia, relaks. Woda zimna, oczywiście, więc się nie kąpię :p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz