sobota, 22 sierpnia 2015

idziemy na jagody, na jagody, czyli rando na lac de Beldonne

Piękny, słoneczny dzień. Wybieramy się wszyscy nad lac de Beldonne. Zawsze tam idziemy w ostatni dzień, aby nazbierać jagody i zabrać je do domu. Po drodze są rozległe jagodowiska z wielką ilością słodkich, fioletowych jagód. 


































Zostajemy tu, bo już nam się dalej nie chce iść. Zresztą ja tam już byłam dwa razy! Tylko Maciej i Waldek idą, a ja ruszam na poszukiwanie jagód. Dokładnie tak! Szukam i szukam, a ich nie ma :( Chyba lato było za suche... Nie ma, no prawie. Udaje mi się zebrać ćwierć pudełka :p
Wracamy.











piątek, 21 sierpnia 2015

chodzę i chudnę, czyli rando do lac du Lauvitel, 1530mnpm

Piękny dziś dzień, ciepły i słoneczny. Jedziemy około godzinę, parkujemy i ruszamy w górę. Maciej niesie Adrianka, który całą drogę śpi w nosidełku. Do jeziora docieramy 25min. szybciej niż mówią znaki. Tu relaksujemy się, opalamy, jemy lunch, niektórzy nawet się kąpią w lodowatej jeziornej wodzie ;p


































Waldek idzie do wodospadu, czekamy długo na niego, wreszcie zaczynamy schodzić, bo przecież mały ma swój rytm... Zejście zajmuje nam więcej czasu, niż myśleliśmy. W kawiarence Marmotte na świeżym powietrzu wypijamy wielkie piwo i wracamy do domu.









czwartek, 20 sierpnia 2015

mężczyźni idą na rando, kobiety zostają w domu

Wczorajsze rando tak mnie wykończyło, że odmawiam współpracy. Faceci wstają o 6 i jadą w góry na jakąś trudną wędrówkę, ja śpię do 10! :) Potem szybko się zbieramy (zapominam połowę rzeczy) i jedziemy nad jezioro. Kocyk, słonko, dzidzia, relaks. Woda zimna, oczywiście, więc się nie kąpię :p