Dzień transportowy.
Wstaję na wschód słońca, jednak niebo jest troszkę zachmurzone, ale i tak widok cudny, jak słońce usiłuje przebić się przez chmury... Śniadanie jemy tradycyjnie w Paradiso Cafe, później ostatnia kąpiel w Mar Caribe.
O 10.30 mamy water taxi do Belize City, dokąd płyniemy ok. 45 min. Z embarcadero (portu) idziemy na terminal. Pytamy grubego kierowcę wielkiego autobusu, czy jedzie do Chetumal w Meksyku. Gdy potwierdza, wsiadamy i jedziemy za 14 BZ$, jak się potem okazuje, tylko do Orange Walk, gdzie mamy przesiadkę na inny autobus, ale tylko do frontera Corozal (miasto na granicy).
Na wyjeździe z Belize uiszczamy opłatę w wysokości 37,50 BZ$, dużo, dostajemy pieczątkę i idziemy do Meksyku :p Idziemy, idziemy, idziemy, okazuje się, że między jedną a drugą granicą są ze 2 km, niemal pół godziny na nogach! Jakiś van zatrzymuje się i podwozi nas do migracion. Tu wypełniamy druczek, na szczęście tym razem nikt nie wyłudza od nas pieniędzy :p
Bierzemy taksówkę i za 80 P jedziemy na terminal ADO w Chetumal, a taksówkarz opowiada nam historię swojego życia i choroby. Tu kupujemy boletos (bilety) na dziś do Xpujil i na jutro do Cancun. Po ok 2h zajeżdżamy na miejsce, bez trudu znajdujemy pokój w Hotel Garra de Jaguar za 200 P, tanioszka. Zjadamy tortas a la pastor (kanapki na gorąco z mięsem), takie sobie, po 25 P. Ehhh, a miała być dziś pulpa, czyli ośmiornica... Trochę zachodu sprawia nam znalezienie piwa (tu nie piją?), ale w końcu mamy duże Sol za 27 P.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz