Pobudka bez budzika :) Idziemy do supermercado, by kupić coś na śniadanie; tu można płacić kartą, a nie mamy miejscowej gotówki. Przed sklepem 4 uzbrojonych ochroniarzy, w tym jeden z bronią długą. Po chwili przyszedł jeszcze jeden z karabinem. Sprawdzają klientów wchodzących do sklepu- kobietom zaglądają do torebek, a mężczyzn obmacuja. Po chwili już wiem, dlaczego. Podchodzi facet, a z tyłu za paskiem, pod t-shirtem ma... pistolet. Prawdziwy! Oddaje go na przechowanie ochroniarzowi, a po zakupach odbiera i wychodzi na ulicę. Rany, chyba trzeba stąd szybko uciekać!
Wyjeżdżamy o 10 autobusem w stronę granicy za 55 lempiras. Oczywiście, podczas jazdy wchodzą busokrążcy z rozmaitymi przekąskami; jest też clown i mały clownik. Opowiadają dowcipy, śpiewają piosenki, a potem clownik, mały, może 8 czy 9-letni chłopczyk zbiera pieniądze. A ja zastanawiam się, dlaczego to dziecko nie jest w szkole...
Po 2h (a miało być 1,5h) zajeżdżamy na granicę. Idziemy do migracion, dajemy paszporty do ostemplowania i wsiadamy do colectivo do Puerto Barios za 40Q/os. Trochę nas naciągnęli. Po 7km zatrzymujemy się w migracion de Guatemala, znów pieczątki i jedziemy dalej. Po ponad godzinie zajeżdżamy do Puerto Barios i idziemy do embarcadero municipal, skąd o 14 odpływają ostatnie lanche do Livingston. Jest 13.30. Kupujemy bilety za 35Q/os, ładujemy się do łódki i po chwili odpływamy. Pół godziny jazdy i dobijamy do przystani. Bierzemy plecaki i idziemy szukać noclegu. Znajdujemy go w hostelu El Viajero, 100Q za noc. Zostajemy tu trzy noce i robimy sobie wakacje :)
Po południu spacerujemy po miasteczku, a później idziemy na miejską plażę i kąpiemy się w Mar Caribe. Woda jest ciepła jak zupa! ;)
Pod wieczór zjadamy ceviche de camarones czyli krewetki w soku z limonki i pomidorów z cebulą i pomidorami za 25Q, pycha! A potem smaczna ryba czyli pescado a la plancha plus papas fritas y ensalada za 45Q.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz