Znów pobudka w okolicach godz. 5! Masakra! Tzn. wstajemy o 4.40, bo już o 5 mamy autobus do Belize. Idziemy przed hotel Casablanca, a tu kłębi się tłum, jak się później okazało głównie Żydów. Wsiadamy do dużego autobusu i jedziemy 5,5h aż do embarcadero (portu) w Belize City. Po drodze granica Gwatemala-Belize, gdzie wymieniamy dolary na dolary :p amerykańskie na belizyjskie ;) przelicznik jest prosty 2:1, czyli za 1$ dostajemy 2BZ$.
Water taxi mamy o 12 (return open ticket 50 BZ$), więc mamy czas, by poszukać picia. Ależ tu wszystko drogie! 1 litr wody kosztuje 2.30 BZ$, a małe, maluuutkie piwo 285ml 2.35 BZ$. Wypijamy je szybciej, niż zostało otwarte :p
Water taxi płynie 40 min. Woda ma bajeczny kolor!!! Jesteśmy w Caye Caulker :) lol!
Nie udało nam się dwa lata temu, więc jesteśmy teraz.
Nie udało nam się dwa lata temu, więc jesteśmy teraz.
Idziemy szukać hostelu. Pierwszy z Routarda nie istnieje; udaje nam się znaleźć drugi- Bella's Backpackers. Jest OK, nocleg kosztuje 60 BZ$. Idziemy na plażę, woda ciepła, przezroczysta, snorkelling super! Widzimy dużo ryb :) Odpoczywamy...
Zmieniamy hostel. Znajdujemy inną, tańszą miejscówkę, Blue Wave Guest House za 50BZ$! Czyli oszczędzamy 10BZ$ dziennie, za co możemy sobie kupić 1 flaszkę 0,7 litra Old Master gold rum za 10, 95 BZ$ dziennie! :) co też bezzwłocznie robimy... aaaah, lubimy karaibski rum :))))
Wieczorem idziemy na obiad do Wish Willy- jerk chicken i grilled prawns po 15 BZ$, tanioszka, pyszotka!
Reggae jest wszechobecne tutaj, koniec z merengue i bachata, szkoda... chociaż, reggae też lubię :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz