Farciarze z nas!
Wybieramy się do Calakmul, najciekwszego sitio archeologico w Meksyku, które jednak jest oddalone od Xpuijl o jakieś 120 km. Co gorzej, nie ma tam jak dojechać :(
Wstajemy o 6 i już o 7 czatujemy na cokolwiek, co jedzie w tamtym kierunku. Nie ma autobusu, nie ma colectivo, w końcu bierzemy taksówkę za 100 P/os., bo na szczęście kierowca ma już dwóch innych pasażerów. Pierwotnie wołał 1000 P, wariat chyba jakiś! Jedziemy ok. godziny, po drodze, jak zawsze tankowanie. Oni nigdy nie mają w baku zapasu paliwa, tankują się dopiero, jak złapią klienta. Dojeżdżamy do cruzero Conhuaz i tam następny wariat! Proponuje nam colectivo za 950 P, no chyba, że znajda się inni chętni, to przy 10 osobach stawka wyniesie 140 P. Myślimy, co zrobić, bo przecież nie pójdziemy 60 km, a ruch tu żaden... Na szczęście po chwili pojawia się toyota, a w niej 5 osób z Belgii. Wpraszamy się na stopa i jedziemy w bagażniku, jak psy, hahaha! :D
Opłaty do sitio są spore: 28 P para cooperativa, 61 P para parque nacional i 52 P para INAH. Umawiamy się z Belgami za trzy godziny i zaczynamy zwiedzanie.
Najpierw idziemy przez pół godziny do Gran Acropolis, gdzie znajduje się wiele estructuras piramidales i estelas z okresu clasico temprano. Później wspinamy się na Piramidę No 1 o 111 stopniach, skąd roztacza się wspaniały widok na selwę. Wdrapujemy się na Piramidę No 2 o 145 stopniach, liczymy! najwyższą w w Meksyku. Przepięknie tu :) Wchodzimy jeszcze na kilka innych budowli i pora wracać. Z Belgami jedziemy do cruzero (skrzyżowanie) tam łapiemy autobus linii Sur, który za 25 P/os. zawozi nas do Xpujl.
Wieczorem o 22.18 mamy autobus ADO do Cancun, jesteśmy tam ok. 7 rano. Planujemy jeszcze mały wypad na Playa Tortuga, a o 16 mamy samolot Interjet do Ciudad de Mexico. Stamtąd długi lot Iberią do Madrytu i później Easyjet do Berlina...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz