Budzik nastawiamy na 5.30 i o 6 łapiemy colectivo na granicę do El Florido. W busiku, w którym nominalnie jest 14 miejsc jedzie 25 osób! Ciekawe, co by na to powiedziała polska policja?! :p
W migracion płacimy 10Q za wyjazd z Gwatemali i 30Q za wjazd do Hondurasu, pieczątki tu i tam i jesteśmy w Hondurasie :) U granicznego cinkciarza wymieniamy 100Q na 270 Lempiras. Jedziemy colectivo do Copan 20L i jesteśmy tam o 8.30.
Do Copan ruinas docieramy na piechotę o 9. Kupujemy bilety do citio i tuneli, razem 30$/os., miejscowi oczywiście mają taniej :p
Copan to miasto Majów położone nad Rio Copan. Tereny te były zamieszkiwane od ok. 1000 r pne. W okresie klasycznym, od V do VIIIw. nastąpił największy rozkwit miasta, kiedy to było stolicą Państwa Majów i liczyło ok. 200 tys. mieszkańców. Władała nim dynastia 17 królów, której założycielem był K'inich Yax K'uk Mo'. Było to jedno z największych i najważniejszych miast Majów. Centrum ceremonialne otoczone było 16 dzielnicami mieszkalnymi. Znajdowały się tu świątynie, zbudowane na piramidach schodkowych, zespoły pałacowe, wielkie dziedzińce oraz boisko do gry w pelotę. Znajdują się tu Schody Hieroglifów, zbudowane z 63 stopni o szerokości 16m i wysokości 45cm, na których wyryto 2500 znaków, przedstawiających sceny z życia władców. Miasto zostało opuszczone po roku 900.
Zwiedzanie ruin zajmuje nam 4h, miejsce bardzo nam się podoba, zwłaszcza bogato zdobione stele, których jest tu 20. Przedstawiają one kolejnych władców w strojach ceremonialnych.
Ruiny zostały odkryte w XVIw. W XIXw. zostały kupione za- uwaga!- 50 dolarów przez amerykańskiego badacza Johna Lloyda Stephensa :p W 1980 ruiny w Copan zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Copan to miasto Majów położone nad Rio Copan. Tereny te były zamieszkiwane od ok. 1000 r pne. W okresie klasycznym, od V do VIIIw. nastąpił największy rozkwit miasta, kiedy to było stolicą Państwa Majów i liczyło ok. 200 tys. mieszkańców. Władała nim dynastia 17 królów, której założycielem był K'inich Yax K'uk Mo'. Było to jedno z największych i najważniejszych miast Majów. Centrum ceremonialne otoczone było 16 dzielnicami mieszkalnymi. Znajdowały się tu świątynie, zbudowane na piramidach schodkowych, zespoły pałacowe, wielkie dziedzińce oraz boisko do gry w pelotę. Znajdują się tu Schody Hieroglifów, zbudowane z 63 stopni o szerokości 16m i wysokości 45cm, na których wyryto 2500 znaków, przedstawiających sceny z życia władców. Miasto zostało opuszczone po roku 900.
Zwiedzanie ruin zajmuje nam 4h, miejsce bardzo nam się podoba, zwłaszcza bogato zdobione stele, których jest tu 20. Przedstawiają one kolejnych władców w strojach ceremonialnych.
Ruiny zostały odkryte w XVIw. W XIXw. zostały kupione za- uwaga!- 50 dolarów przez amerykańskiego badacza Johna Lloyda Stephensa :p W 1980 ruiny w Copan zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Po zwiedzaniu bierzemy tuktuka za 1$ i jedziemy na postój autobusów i za 7$/os. kupujemy przejazd do San Pedro de Sula. Jesteśmy tam o 17.15. Po drodze zachwycamy się przepięknym krajobrazem- na horyzoncie widać wzgórza porośnięte drzewami, a wszędzie soczysta, bujna zieleń, jakiej nie było w Gwatemali. Widzimy też mężczyzn z maczetami, idących drogą, pewnie do pracy :p i wielu kowbojów w kowbojskich kapeluszach i kowbojskich butach, tylko im coltów brakuje :)
Na wielkim terminalu w San Pedro de Sula mamy natychmiast przesiadkę do colectivo do Puerto Cortes. Jest tu tak ciasno, że siedzimy każdy z dwoma plecakami na kolanach, ponad 2h! Dopiero jak wysiadamy płacimy po 52 lempiras za przejazd, wcześniej nie było szans, żeby rękę do kieszeni włożyć, by wyjąć pieniądze.
Tu Honduras od razu przestaje nam się podobać. W mieście wszystkie sklepy i knajpy zamknięte, hoteli prawie brak, a jak są (dwa!), to strasznie drogie, przy czym cena jest zupełnie nieadekwatna do jakości. Bierzemy pokój w hotelu Formosa za 15$, niefajny ; ( I schodzimy na psy, bo jemy obiad w Burger Kingu, ale innej opcji nie ma, bo wszystko inne jest pozamykane (a jest dopiero 20.30), no i jest tu wifi, więc mamy kontakt z dziećmi :)
Tu Honduras od razu przestaje nam się podobać. W mieście wszystkie sklepy i knajpy zamknięte, hoteli prawie brak, a jak są (dwa!), to strasznie drogie, przy czym cena jest zupełnie nieadekwatna do jakości. Bierzemy pokój w hotelu Formosa za 15$, niefajny ; ( I schodzimy na psy, bo jemy obiad w Burger Kingu, ale innej opcji nie ma, bo wszystko inne jest pozamykane (a jest dopiero 20.30), no i jest tu wifi, więc mamy kontakt z dziećmi :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz