ostatnie chwile tropikalnego słońca...
Playa Tortuga w Cancun.
czwartek, 16 kwietnia 2015
środa, 15 kwietnia 2015
Calakmul
Farciarze z nas!
Wybieramy się do Calakmul, najciekwszego sitio archeologico w Meksyku, które jednak jest oddalone od Xpuijl o jakieś 120 km. Co gorzej, nie ma tam jak dojechać :(
Wstajemy o 6 i już o 7 czatujemy na cokolwiek, co jedzie w tamtym kierunku. Nie ma autobusu, nie ma colectivo, w końcu bierzemy taksówkę za 100 P/os., bo na szczęście kierowca ma już dwóch innych pasażerów. Pierwotnie wołał 1000 P, wariat chyba jakiś! Jedziemy ok. godziny, po drodze, jak zawsze tankowanie. Oni nigdy nie mają w baku zapasu paliwa, tankują się dopiero, jak złapią klienta. Dojeżdżamy do cruzero Conhuaz i tam następny wariat! Proponuje nam colectivo za 950 P, no chyba, że znajda się inni chętni, to przy 10 osobach stawka wyniesie 140 P. Myślimy, co zrobić, bo przecież nie pójdziemy 60 km, a ruch tu żaden... Na szczęście po chwili pojawia się toyota, a w niej 5 osób z Belgii. Wpraszamy się na stopa i jedziemy w bagażniku, jak psy, hahaha! :D
Opłaty do sitio są spore: 28 P para cooperativa, 61 P para parque nacional i 52 P para INAH. Umawiamy się z Belgami za trzy godziny i zaczynamy zwiedzanie.
Najpierw idziemy przez pół godziny do Gran Acropolis, gdzie znajduje się wiele estructuras piramidales i estelas z okresu clasico temprano. Później wspinamy się na Piramidę No 1 o 111 stopniach, skąd roztacza się wspaniały widok na selwę. Wdrapujemy się na Piramidę No 2 o 145 stopniach, liczymy! najwyższą w w Meksyku. Przepięknie tu :) Wchodzimy jeszcze na kilka innych budowli i pora wracać. Z Belgami jedziemy do cruzero (skrzyżowanie) tam łapiemy autobus linii Sur, który za 25 P/os. zawozi nas do Xpujl.
Wieczorem o 22.18 mamy autobus ADO do Cancun, jesteśmy tam ok. 7 rano. Planujemy jeszcze mały wypad na Playa Tortuga, a o 16 mamy samolot Interjet do Ciudad de Mexico. Stamtąd długi lot Iberią do Madrytu i później Easyjet do Berlina...
wracamy do Meksyku
Dzień transportowy.
Wstaję na wschód słońca, jednak niebo jest troszkę zachmurzone, ale i tak widok cudny, jak słońce usiłuje przebić się przez chmury... Śniadanie jemy tradycyjnie w Paradiso Cafe, później ostatnia kąpiel w Mar Caribe.
O 10.30 mamy water taxi do Belize City, dokąd płyniemy ok. 45 min. Z embarcadero (portu) idziemy na terminal. Pytamy grubego kierowcę wielkiego autobusu, czy jedzie do Chetumal w Meksyku. Gdy potwierdza, wsiadamy i jedziemy za 14 BZ$, jak się potem okazuje, tylko do Orange Walk, gdzie mamy przesiadkę na inny autobus, ale tylko do frontera Corozal (miasto na granicy).
Na wyjeździe z Belize uiszczamy opłatę w wysokości 37,50 BZ$, dużo, dostajemy pieczątkę i idziemy do Meksyku :p Idziemy, idziemy, idziemy, okazuje się, że między jedną a drugą granicą są ze 2 km, niemal pół godziny na nogach! Jakiś van zatrzymuje się i podwozi nas do migracion. Tu wypełniamy druczek, na szczęście tym razem nikt nie wyłudza od nas pieniędzy :p
Bierzemy taksówkę i za 80 P jedziemy na terminal ADO w Chetumal, a taksówkarz opowiada nam historię swojego życia i choroby. Tu kupujemy boletos (bilety) na dziś do Xpujil i na jutro do Cancun. Po ok 2h zajeżdżamy na miejsce, bez trudu znajdujemy pokój w Hotel Garra de Jaguar za 200 P, tanioszka. Zjadamy tortas a la pastor (kanapki na gorąco z mięsem), takie sobie, po 25 P. Ehhh, a miała być dziś pulpa, czyli ośmiornica... Trochę zachodu sprawia nam znalezienie piwa (tu nie piją?), ale w końcu mamy duże Sol za 27 P.
Subskrybuj:
Posty (Atom)