poniedziałek, 19 stycznia 2015

Vientiane

Hahahaha, chyba mamy inne pojęcie o autobusie klasy VIP, niz Laotańczycy. Nasz był chyba najstarszym egzemplarzem w całej Azji Południowo-Wschodniej :p Podczas 11,5h nocnej jazdy zgrzytał, trzeszczał i telepał się na krętej i dziurawej górskiej drodze. 400-kilometrowa droga, łącząca starą stolicę królestwa Laosu Luang Prabang z nową, Vientiane jest jak polna droga lub dojazd na plac budowy :p




























Do Vientiane przyjeżdżamy z 2,5 godzinnym opóźnieniem i musimy przemieścić się z terminala północnego na południowy. Jedziemy tuk-tukiem (60.000 K). Kupujemy bilety na kolejny nocny autobus, tym razem klasy Express do Pakse (140.000 K/os), na terminalu nie ma przechowalni bagażu, na szczęście udaje nam się zostawić plecaki u pani w kasie i możemy ruszać w miasto...
Do centrum dojeżdżamy miejskim autobusem (bilet 5.000 K) i zwiedzamy dużo watów- na początku dwa najstarsze i najciekawsze, które jednocześnie są muzeami, Sisaket (tłumaczone jako 'włosy na głowie') z charakterystycznymi podwójnymi statuetkami Buddy umieszczonymi w tysiącach nisz w klasztorze i świątyni, najstarsze z brązu pochodzą z XV w. i Wat Ho Phra Keo, do obu wstęp to 5.000 K. W tym drugim do XVIIIw. był przechowywany słynny szmaragdowy Budda, wywieziony przez Siamczyków do Tajlandii, obecnie znajduje się on w Wat Phra Keo w Bangkoku.


















































Oglądamy także Pałac Prezydencki. Kolejnym watem, który zwiedzamy jest Wat Chan, Wat Ong Teu, gdzie znajduje się najważniejszy w Vientiane Budda z brązu, Wat In Peng ze wspaniałą fasadą, ozdobioną reliefami z rzeźbionego, złoconego drewna i mozaikami ze szkła., Wat Hay Sok w stylu mandaryńskim i ostatni Wat  Mixay w stylu tajskim z wpływami chińskimi.





















Po drodze oglądamy That Dam, czyli czarną stupę. Wg legendy była ona siedzibą smoka o siedmiu głowach, który miał chronić miasto przed najazdem Siamczyków.















Na końcu wdrapujemy się na Patuxai (wstęp 3.000 K), wielki łuk triumfalny, zbudowany na wzór tego z Placu Gwiazdy w Paryżu. Beton, z którego go zbudowano został podarowany przez Amerykanów na budowę lotniska, zamiast tego jest łuk, nazywany najwyższym pasem startowym świata, haha.  Z góry rozpościera się wspaniały widok na miasto.

















Maszerujemy na dworzec i ledwo zdążamy na autobus, o godz. 18 wyruszamy do Pakse.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz