Rano przyjeżdżamy do Siem Reap autobusem-kuszetką z miejscami leżącymi, bilet kosztuje 17$. Autobus oczywiście przyjeżdża spóźniony i to aż o 2h. Na terminalu opadają nas kierowcy tuk-tuków, proponujac swoje usługi. Umawiamy się z jednym z nich na przejazd do miasta, znalezienie guesthouse'a i dwa dni transportu w Angkor. Targujemy się, bo pierwsza cena, 30$ za dzień jest nie do zaakceptowania, w końcu umawiamy się na 15$ dziennie plus 2$ za dojazd do centrum. Znajdujemy hostel o dziwnej nazwie 'I win hostel', ale pokój jest przestronny i czysty (12$/noc). Wkrótce ruszamy w stronę Angkor. Dziś robimy small circuit czyli tzw. małe koło i zwiedzamy Prasat Kravan, Sras Srang, Banteay Kdei, Ta Phrom, Ta Keo, Chau Say Tevoda, Thommanon, Angkor Thom, Baphuon i Bayon. Ależ to robi na nas wrażenie, zwłaszcza widok korzeni i konarów wdzierających się w mury, rozsadzając je i oplątujac w mocnym uścisku w Ta Phrom. I Bayon z licznymi wielkimi twarzami na 54 wieżach, zwróconymi w cztery strony swiata, przedstawiającymi rózne wcielenia Buddy. Zmęczeni, wracamy do miasta, zjadamy rybę na obiad i idziemy rozejrzeć się na Night Market. Niestety, nic nam się nie podoba, sama tandeta :p


no i mój ukochany Bayon :)



no i mój ukochany Bayon :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz