sobota, 20 maja 2023

Udajpur – romantyczne, białe miasto Radżastanu

Mamy hotel pod miastem, bardzo ładny, z basenem. Pokój jest przestronny, z ładną łazienką, czysto. Klimatyzacja działa, internet jest bardzo szybki, nawet w pokoju. Jedzenie, zwłaszcza na kolację bardzo smaczne, duży wybór, chociaż potrawa mięsna tylko jedna, ze śniadaniami - wiadomo - zawsze jest większy problem.



Prawdopodobnie żadne inne miasto w Radźasthanie nie jest tak urocze jak Udaipur, zwany Białym Miastem, mimo że stan ten słynie ze wspaniałych fortec na szczytach wzgórz, egzotycznych, baśniowych pałaców oraz legend o średniowiecznym męstwie i heroizmie. Nie bez powodu Udaipur zwane jest Wenecją Wschodu i uważane jest za jedno z najpiękniejszych miast w Indiach.
To piękne miasto, założone w 1568 r. (po upadku Citoru) przez maharanę Udaj Singha, może rywalizować z najwspanialszymi budowlami Mogołów. Udaipur słynie też jako centrum teatralne, malarskie i rzemieślnicze. Region jest bardzo zasobny w wodę, dlatego w mieście znajduje się wiele parków i ogrodów.



Tak więc od rana zwiedzamy Udaipur, najpierw płyniemy stateczkiem po Lake Pichola, podziwiając przepiękne pałace maharadżów, przeglądające się w niebieskiej toni.

































Wspaniałe jezioro Pićola powiększył założyciel miasta maharana Udaj Singli. Zbudował on kamienną zaporę zwaną Badi Pol, dzięki czemu jezioro ma obecnie 4 km długości i 3 km szerokości. Mimo to jest ono dosyć płytkie, a w czasie suszy zupełnie wysycha.











Lądujemy na malutkiej wysepce, gdzie znajduje się pałac Jagmandir i tu spacerujemy, zachwycamy się i robimy zdjęcia w pięknych okolicznościach przyrody.





































































Potem zwiedzamy ogromny Pałac Miejski, wznoszący się wysoko ponad jeziorem, który stanowi największy kompleks pałacowy w Radźasthanie. Mimo iż kolejni maharanowie wznosili nowe budynki, zachowany został jednolity układ architektoniczny. Pałac, którego budowę rozpoczął Udaj Singh, zwieńczony jest balkonami, wieżyczkami i kopułami, a z górnych tarasów rozciąga się piękny widok na miasto i jezioro.


















Do pałacu wchodzi się od strony północnej przez wybudowaną w 1600 r. bramę Bari Pol i posiadającą 8 sklepień łukowych bramę Tripolia z roku 1725. Niegdyś maharanowie ważyli się pod bramą, a ludności rozdawano tyle złota i srebra, ile wynosiła waga ich ciała.





















W głównej części pałacu mieści się obecnie muzeum, w którym oglądać można zróżnicowaną, ale nieco zaniedbaną kolekcję.









W skład kompleksu wchodzą muzeum i pałace, z których część jest zamieszkana przez potomków dawnych władców, a część została przekształcona w luksusowe hotele.




































































Jest gorąco, pot spływa mi po plecach. Opuszczamy kompleks pałacowy i idziemy ulicą wzdłuż której znajdują się rozmaite kramy i sklepiki z kolorowymi ciuchami i pamiątkami. Docieramy do bogato rzeźbionej świątyni Dżagdisz, w której właśnie odbywają się modły, a wierni radośnie śpiewają, przygrywając sobie na instrumentach. Wspaniała świątynia indo-ariańska została zbudowana w roku 1651 przez maharanę Dźagata Singha. Przechowuje się w niej wykonany w czarnym kamieniu wizerunek Wisznu pod postacią Dźagannatha, władcy wszechświata. Mosiężny wizerunek Ga-rudy znajduje się w kaplicy naprzeciw świątyni; schody prowadzące do świątyni ozdobione są figurkami słoni.













Później mamy czas wolny, więc oglądamy towary, nawet robimy małe zakupy. Na lunch zjadamy po samosie, po 15Rs, dobrze, że nie jest tak ostra, jak wczoraj.































I spacerujemy jeszcze tymi wąskimi uliczkami i obserwujemy ŻYCIE.


















Aż docieramy na Gangour Ghat, gdzie odbywa się wiele kulturalnych i religijnych wydarzeń.

















I jeszcze pyszny jogurcik z pistacjami.










Jak już wszyscy się zbiorą jedziemy do XVIII-wiecznego Saheliyon-ki-Bari, czyli Ogrodu Dam Dworu. To niewielki ogród z fontannami, rzeźbami, marmurowymi słoniami, sadzawkami i wspaniałym basenem, wszystko w otoczeniu bujnej roślinności.
 
































Na koniec wizyta w szkole miniatur, gdzie kupujemy dwie miniatury.







Powrót do hotelu, z zakupem dwóch dużych piw po drodze, po 160Rs, basen, pyszna kolacja i wieczorne rozmowy.
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz