Wyjazd dziś później, dopiero o 9, gdyż trasa jest niedługa, 4-5 godzin. Na śniadanie oprócz tego, co na szczęście da się zjeść, tosty, miód i dżem, omlet, jajko na twardo, serwowane są typowo indyjskie dania warzywne, ziemniaki, soczewica, a także pikantny makaron. Uuugh.
Po drodze do Jodhpur zatrzymujemy się w Mandore, dawnej stolicy królów Marwaru i tu najpierw zjadamy lunch w Rishi Excellency Jodhpur, onion uttapam, maoor masala dosa i pyszne, kremowe lassi ananasowe.




Następnie zwiedzamy Mandore Garden, gdzie na terenie pięknych tarasowych ogrodów podziwiać można okazałe cenotafy oraz galerię wykutych w skale rzeźb bóstw. Przy okazji wzbudzamy wielkie zainteresowanie miejscowej ludności, która z ochotą robi sobie z nami selfie. My zresztą z nimi też.

























Celem małżeństwa jest wzajemne wsparcie duchowe małżonków, zaspokojenie seksualne, a dopiero na trzecim miejscu prokreacja.
Wesele trwa kilka dni, płaci za nie rodzina panny młodej. Jeśli są prezenty, to otrzymuje je rodzina pana młodego. Małżeństwa są aranżowane, często młodzi poznają się dopiero na ślubie. Panna młoda nosi czerwone sari, czerwony jest symbolem dziewictwa, seks przedmałżeński nie istnieje. Pan młody zakłada tradycyjny strój ludowy, czasem - gdy służy w wojsku - mundur.
Antykoncepcja i aborcja są legalne w Indiach.





Obrzęd Sati, oficjalnie zniesiony w latach 80tych ubiegłego wieku prawdopodobnie nadal istnieje w Radżastanie. Polega on na spaleniu na stosie żony, gdy jej mąż umiera, gdyż dla wdowy nie ma już życia. Musi ona opuścić dom i albo trafia do przytułku, albo żyje na ulicy, prowadząc żebracze życie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz