piątek, 12 maja 2023

Delhi, miasto pełne kontrastów

Po odświeżeniu się i krótkim odpoczynku w hotelu wyjeżdżamy zwiedzać Delhi. Zaczynamy od łuku triumfalnego India Gate o wysokości 42 metrów. Nazywana wcześniej All India War Memorial jest pomnikiem upamiętniającym hinduskich żołnierzy, walczących na frontach wielu krajów podczas I Wojny Światowej i III Wojny Brytyjsko-Afgańskiej.


















Potem zwiedzamy Meczet Piątkowy, Dżami Masdżid. Jest to największa muzułmańska budowla sakralna w Indiach. Budowla położona jest na wzgórzu w centrum starego miasta Delhi. Do wnętrza prowadzą 3 bramy. Meczet zbudowany jest z czerwonego piaskowca i białego marmuru. Posiada dwa minarety o wysokości 41 metrów. Obszerny dziedziniec meczetu może pomieścić 25 tysięcy osób.































Z meczetu idziemy na krótki spacer wąskimi uliczkami Dariba Kalan. Mieszczą się tu malutkie sklepiki i warsztaty rzemieślnicze, panuje gwar, słychać okrzyki i dźwięki klaksonów.



































Potem czerwona i biała świątynia i jedziemy do Raj Ghat, gdzie znajduje się mauzoleum Ghandiego. Tu został skremowany po śmierci. Po drodze Czerwony Fort, ale go nie zwiedzamy, gdyż podobno jest w renowacji.



































Potem świątynia sighijkska, Bangla Sahib Langar Hall z tłumami wyznawców. Tu musimy wszyscy założyć pomarańczowe chustki na głowę, okryć gołe ramiona i kolana. Wchodzimy do ogromnej jadłodajni, gdzie kilka razy w ciągu dnia wydaje się kilkaset posiłków generalnie dla biednych ludzi. Siedzą oni obok siebie w rzędach na podłodze, dostają metalowe tacki, z których jedzą dhal, ryż i roti. Menu jest niewybredne i stałe. Ideą tego przedsięwzięcia jest wspólny posiłek, bez podziału na kasty. Bo ludzie z różnych kast nie mogą się mieszać, nie mogą razem jeść. Tutaj to jedzenie razem jest typowe dla Sighków, którzy tego podziału nie uznają. I robią to całkowicie za darmo. Panuje tu całkowity porządek i spokój, grupy ludzi wpuszczane są po kolei do jadłodajni, nikt się nie przepycha. Jest tu też apteka, która ubogim wydaje leki.




























Zwiedzamy również świątynię, gdzie sporo jest modlących się, ale nie można tu robić zdjęć i schodzimy nad wodę, gdzie w wielkim basenie kąpią się wyznawcy hinduizmu.





















W Coffee Home jemy lunch, plain dosa z dwoma sosikami plus duża woda, 100 INR.










Następnie jedziemy do mauzoleum Isa Khana, będącego pierwowzorem Taj Mahal w Agrze. Obchodzimy je dookoła, w środku oglądamy kilkanaście kamiennych sarkofagów w kilku pomieszczeniach. Grobowiec Isa Khana Niazi znajduje się w kompleksie Grobowca Humayuna. Mauzoleum w kształcie ośmiokąta, zbudowane głównie z czerwonego piaskowca, zostało wzniesione w XVI w. za panowania Sher Shah Suri. Na zachód od mauzoleum znajduje się meczet Isa Khana, który wraz z innymi budynkami tworzy wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO kompleks grobowy Humayuna.



















































Temperatura stopniowo rośnie od rana, teraz jest już dosyć nieznośna, jest bardzo gorąco, pewnie ze 40°. Jestem już zmęczona, ale trudno się dziwić po długiej podróży pociągiem i samolotem, bez snu i po prawie całym dniu zwiedzania.
I ostatni punkt dzisiejszego programu, kompleks świątynny Qutub Minar, zbudowany z czerwonego piaskowca, z mieszanką elementów hinduskich i islamskich. Kompleks składa się z grobowca, meczetu i madrasy. Grobowiec to duża konstrukcja z centralną kopułą i czterema mniejszymi kopułami, otoczona dziedzińcem. Ściany grobowca ozdobione są misternymi rzeźbami i napisami w języku arabskim i perskim. Madrasa to szkoła islamska z centralnym dziedzińcem, otoczona pokojami dla uczniów i nauczycieli. Grobowiec i Madrasa Sułtana Alauddina Khilji został zamówiony przez Alauddina Khilji, mecenasa sztuki i architektury, jednego z najpotężniejszych władców Sułtanatu Delhi, na początku XIV w.



Piękny jest ten 'minar', choć zbudowano go jako pomnik zwycięstwa najeźdźców i panowania jednej, 'jedynie słusznej' religii nad inną. A Qutub Minar, podobnie jak pozostałe obiekty kompleksu, spełnił jeszcze jedną dziejową rolę, był jaskółką zwiastującą narodziny nowego, niezwykłego, stylu w światowej architekturze, stylu indo-muzułmańskiego, czyli mieszanki elementów turecko-timurydzkich, perskich, arabskich i indyjskich.



Meczet Quwwat-ul-Islam – Moc (albo Chwała) Islamu, możemy dziś oglądać głównie w formie malowniczych ruin, ale na terenie całego kompleksu znajduje się kilka bardzo interesujących obiektów, a jeden z nich, Qutub Minar, uważany jest za jedną z głównych atrakcji turystycznych stolicy.





Qutub Minar to wysoka na ponad 70 metrów wieża, strzelista i solidna zarazem. U podstawy ma średnicę 15 metrów, a na samej górze nieco ponad 2 metry. Wieża składa się z pięciu kondygnacji, każda z nich ma w przekroju inną figurę geometryczną. Górne piętra, dobudowane w XIV wieku połyskują białym marmurem, ale do budowy większości wieży użyto czerwonego piaskowca, na którym zręczne ręce rzemieślników wyryły kaligraficzne arabskie inskrypcje i motywy geometryczne.





















Nie wiadomo do końca jakie było przeznaczenie wieży, czy była to tylko Wieża Zwycięstwa, głosząca wieczną chwałę muzułmańskich wodzów, czy, jak wskazywałoby położenie obok meczetu, pełniła również funkcję minaretu.














Meczet w kompleksie to duża sala modlitewna z łukowym wejściem, otoczona kolumnadą filarów. Ściany meczetu ozdobione są misterną kaligrafią i rzeźbami.









I słynna Żelazna Kolumna, stara i tajemnicza, liczy sobie jakieś 1600 lat, a nie rdzewieje i nie ulega korozji.
 








Wracamy do hotelu, kolorowymi i gwarnymi ulicami Delhi.





















Ale my zamiast odpoczywać w pokoju biegniemy na basen, który znajduje się na dachu. Kąpie się w nim grupa młodych Indusów, którzy głośno się śmieją i chlapią wodą na wszystkie strony. Pływamy, Maciej ściga się z nimi, kto dłużej wytrzyma pod wodą, oczywiście on wygrywa, wzbudzając ich niekłamany podziw. Widok z dachu hotelu na miasto o zachodzie słońca jest piękny.









I kolacja, indyjska, a jakże, wprawdzie hotelowa, turystyczna, jednak i tak potrawy są dość pikantne, ale daję radę. Jem chicken lababdar, paneer butter masala i corn palak.











Dostajemy nowy pokój i dosyć wcześnie idziemy spać. Łóżko jest wygodne, z miękkim materacem, klima niezbyt zimna.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz