Śniadanie też jest słabe. Do tego obsługa rusza się jak muchy w smole. Wyjeżdżamy o ósmej i jedziemy do Bikaner.







Po drodze zatrzymujemy się w Deshnok, gdzie zwiedzamy Karni Mata, Świątynię Szczurów. Piękna, różowa świątynia ozdobiona jest fantastyczną marmurową fasadą i marmurowymi rzeźbami, które dodatkowo dodają uroku temu miejscu, a na jej architekturę wpłynął styl budownictwa Mughal.










Podobno żyje tu około 20 tysięcy szczurów, uważanych za święte. Są one czczone i karmione przez wiernych. Dziś niedziela, więc są tu tłumy. Do świątyni wchodzimy na boso i depczemy po resztkach jedzenia i szczurzych kupach. Wzbudzamy spore zainteresowanie, miejscowi przyglądają się nam z zaciekawieniem, niektórzy robią selfie. Szczury są wszędzie, ale są obżarte, gdyż pielgrzymi przynoszą im jedzenie i ospałe. Nie wskakują na ludzi, a to podobno przynieść ma szczęście, no ja dziękuję.





Po mocno nagłośnionym wybuchu epidemii dżumy w Indiach w roku 1994, władze stanowe podjęły kroki, mające na celu zmniejszenie liczby szczurów poprzez zastosowanie silnie działających pestycydów. Oczywiście trzeba pamiętać, że to są Indie, więc nie na wszystkie szczury wydano wyrok śmierci. Tysiące z nich, które zamieszkują świątynię Karni Mata w Desznok, są przyszłymi wcieleniami mistyków i sadhich, dlatego stosowanie tu środków trujących byłoby traktowane jako czyste świętokradztwo.
Osoby zanadto wrażliwe nie powinny wstępować do tej fascynującej świątyni, którą postawiono ku czci Karni Maty, wcielenia Durgi. Po obejrzeniu ogromnych srebrnych wrót i rzeźbień w marmurze, wykonanych na polecenie maharadży Ganga Singha, chodzi się pośród tysiąca gryzoni. Mali chłopcy podnoszą szczury za ogonki i usadawiają je na ramionach turystów. Wierni kupują prasad i karmią nim zwierzęta, a wszystkie resztki skrupulatnie dojadają sami, bowiem spożywanie prasad napoczętego przez święte szczury przynosi ponoć szczęście.





Karni Mata była mędrcem Hinduizmu żyjącym według legendy latach 1387–1538 i była uważana przez swych wyznawców za inkarnację Durga - bogini zwycięstwa dobra nad złem.








Legenda o założeniu świątyni przez Karni Matę niesie przesłanie uniwersalne. Wyraża się w niej lęk przed śmiercią, troska o bliskich zmarłych i powiązane z tym nadzieje na powtórne życie, które występują we wszystkich kulturach świata.





Jedziemy dalej. Przed 14 jesteśmy w Bikaner i zatrzymujemy się w restauracji Indra na późny lunch. Jest tu bufet, gdzie serwują nam bulion pomidorowy, chicken tikka masala, butter chicken, dhal, warzywa i naany, a na koniec słodki deser z semoliny i masala caj.




Bikaner to jedno z trzech dawnych królestw Radżastanu, miasto znane z Wielbłądzich Oddziałów, które są dumą Armii Indyjskiej. Teraz zwiedzamy Fort Dżunagarh z przepięknymi pałacami i świątyniami. Przechodzimy wąskimi korytarzami, wychodzimy na rozległe dziedzińce, zaglądamy do różnych pomieszczeń, jak sypialnie, sala tronowa i balowa, pokój łaziebny. Pełno tu wykuszy, schodów, okien z ażurowymi panelami, wykonanymi z czerwonego piaskowca. Tu też miejscowi chętnie robią sobie z nami zdjęcia. Jest ich tu spory tłum, indyjskie rodziny i męska młodzież, która przyjechała tu na egzaminy do szkół.






Budowę fortu Junagarh rozpoczęto w 1587 roku. Jako jeden z nielicznych fortów w Indiach nigdy nie został zdobyty. Jednym z oryginalnych udoskonaleń zabezpieczających fort przed napastnikami były wąskie korytarze, mogące pomieścić jednocześnie tylko jednego wojownika.
Za ogromnymi murami podziwiać można malownicze zabudowania z delikatnie zdobionymi balkonami, okna w przeróżnych stylach, malowidła ścienne, freski, ściany luster, chińskie biało – niebieskie kafelki, mozaikowe podłogi i delikatne dywany.


























Ogromne mury mają szerokość prawie 4,5 metra, wysokość 12 metrów, a długość zewnętrznych fortyfikacji mierzy niemal kilometr. Kiedyś dodatkowo otaczała go głęboka i na siedem metrów szeroka fosa, której żaden koń nie potrafił przeskoczyć.

Jedziemy do hotelu Chirag, gdzie mamy bardzo ładny, duży pokój i nie mamy internetu. Za to w patio jest basen, z którego zaraz korzystamy. Woda jest przyjemnie chłodna. Robi się tu też kameralne spotkanie towarzyskie niektórych uczestników wyjazdu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz