czwartek, 11 maja 2023

Kolejna przygoda, lecimy do Indii

Miała być Sycylia, ale Maciej nie miał wystarczającej siły przebicia. Miał dużo roboty i mało czasu, żeby cokolwiek załatwić, więc wkroczyłam ja, z moją spontaniczną ofertą - a może pojedziemy do Indii?? W sumie nie jest fanem tego kraju, wręcz w ogóle go nie planował, ale gdy podałam program zorganizowanego wyjazdu z Itaki, nie protestował.
No to lecimy.
Budzę się o 5.30, przed 7 przyjeżdża uber i zawozi nas na dworzec, tym razem kolejowy. O 7.27 jedziemy intercity do Warszawy, pierwszą klasą za jedyne 37 zł/os. Wysiadamy na Warszawa Gdańska, jednak nasz pociąg spóźnia się 7 minut, więc ucieka nam kolejka podmiejska na lotnisko Chopina. Musimy czekać godzinę, ale nie ma problemu, gdyż mamy dużo czasu. Bilet kosztuje 2,20 zł, przejazd trwa ok. pół godziny.











Na lotnisku idziemy do baru Misa na porcję pierogów z mięsem, 30 zł. Robimy check in, mój plecak waży zaledwie 5,4 kg, Macieja 6,7 kg, najmniej do tej pory, przechodzimy przez security, łapię się na wyrywkową kontrolę skanerem. W Baltonie Maciej kupuje litrową whisky Grant za 55 zł. To cena za alkohol przy wywozie z Unii, cena unijna to 150 zł. Dobrze, że lecimy do Delhi.





I już niedługo jest boarding.








W samolocie mamy miejsce przy oknie. Lecimy Dreamlinerem Boeing 787-8. Nie jest pełny, ale - oczywiście - leci nim dużo głośnych Hindusów. Startujemy gładko, z 7-minutowym opóźnieniem. Lot ma trwać tylko 7 godzin. Szybko serwują napoje, bierzemy piwo i soki. Wkrótce podają jedzenie, ale jest okropne. Nie ma żadnego wyboru, nawet głupiego kurczaka, został tylko ryż z zieloną soczewicą al dente ze szpinakiem, czyli palak daal, kukurydza mini i kawałek brokuła. Plus kuskus z papryką, jakieś owoce z rodzynkami i deser w postaci dwóch słodkich kulek niewiadomego pochodzenia. Słabo. Już nie mówiąc o tym, jakie reperkusje gastryczne soczewica wywołuje; dobrze, że ciągle odświeżają powietrze...














Oglądam jeden film 'Z ust do ust' i wcale nie śpię, ale lot mija szybko i bezboleśnie. Pod koniec serwują tortillę, znowu z soczewicą, bleee. Nie żebym nie lubiła, ale bez przesady, w samolocie nie muszę tego jeść. A gdzie chicken korma albo magkhani? Albo tikka masala?





Lądujemy parę minut przed czasem, tu jest 3.30, czyli +3,5h w stosunku do Polski. Wypełniamy formularzyk wjazdowy, idziemy po wizę i odbieramy bagaże. Zbiera się nasza 18-osobowa grupa, chwilę czekamy na autobus i jedziemy do hotelu Quality Inn Gurgaon. Tu małe odświeżenie, krótki odpoczynek, śniadanie i ruszamy na zwiedzanie.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz