Wyjazd o 4.30 i sprawny przejazd na lotnisko. Mamy naprawdę świetnego kierowcę, Satish Kumar jest Sikhem, przez całą wycieczkę wozi nas szybko i bezpiecznie. Jego pomocnik, Karan Kumar jest sympatyczny i pracowity.
By wejść na lotnisko musimy okazać wydruk biletu i paszport, bez tego nie wpuszczają. Check in i security control odbywają się sprawnie, mój duży plecak waży 10kg, a podręczny 5kg, Macieja odpowiednio 13,4kg i 5kg, czyli waga zwiększyła się o 100%. A i tak nadal nie wiem, co inni uczestnicy wycieczki przywieźli w swoich walizkach, które ważyły 20 kilo. W duty free wydajemy ostatnie rupie, kupując dwa pudełka chałwy, jednak oszukują nas w ofercie 'buy one, get one free'.


Potem zjadamy packed breakfast z hotelu, co jest miłą niespodzianką, gdyż wycieczkę zaczynaliśmy śniadaniem, więc śniadanie się nie należy. Czas oczekiwania na samolot szybko mija w internecie, wchodzimy na pokład niemal ostatni.


Lecimy Boeing 787-8, Dreamliner. Oglądam dwa filmy, Sex in the City i 500 Days of Summer. Wokół wrzeszczące i beczące dzieciary i grające na jakimś dziwnym urządzeniu 'Old mac Donald had a farm', masakra. Jedzenie jest obrzydliwe, czego wysiadając nie omieszkam powiedzieć załodze. Skandal.





Lądujemy 50 minut przed czasem. Gdy przechodzimy przez kontrolę paszportową i docieramy do baggage reclaim nasze plecaki jadą już na taśmie. Zabieramy je, żegnamy się z częścią ekipy, która tu dotarła i idziemy do baru Misa na lunch, kotlet schabowy, ziemniaki i surówka, 34,90 zł, nie najgorzej, jeśli jest to jedzenie na lotnisku.

Pociągiem jedziemy na Warszawę Zachodnią. Tu czekamy półtorej godziny na pociąg do Poznania.