poniedziałek, 3 marca 2025

wodospad Dindefelo

Po śniadaniu z omletem z jednego jajka i kawałkiem bagietki wyjeżdżamy z hotelu o 8 i jedziemy dalej na wschód, do Kedougou. Po drodze mijamy wioski z lepiankami krytymi słomą. Zatrzymujemy się na krótki postój na toaletę i kawę z przyprawami, którą przy szosie sprzedaje jakaś kobieta, jednak jest ramadan i kobiety nie ma. Kawy też nie. Za to są guźce, bo to tereny Niokolo-Koba National Park. Przyglądamy im się i makakom, które też wybiegają z krzaków. Potem nadjeżdża lokalny autobus, z którego wysypują się kobiety kolorowe jak motyle. Też im się przyglądamy.























































Do Dar Salam Hotel w Kédougou przyjeżdżamy w południe, zakwaterowanie i czterema jeepami jedziemy do wodospadu Dindefelo. Znajduje się na wyżynie Fouta Djallon, przy granicy z Gwineą. Jest główną atrakcją turystyczną tej części kraju. 









Droga trwa ok. 40 minut, tu w campement le Dogon du Fouta zjadamy kanapkę, część grupy je zamówiony wcześniej lunch. 































O 14.30 ruszamy w drogę, która początkowo wiedzie przez wioskę i jest piaszczysta, potem wchodzi do lasu. Po drodze napotykamy rudawe termitiery i widzimy kobiety robiące pranie w rzece. Droga później robi się kamienista. 
 














Po pół godzinie spaceru docieramy pod wodospad. Część ludzi się kąpie, Maciej oczywiście też, ja oczywiście nie. Zbiegają się dzieci, bardzo dużo dzieci, kilkadziesiąt, może nawet 50, kąpią się w wodospadzie, pokrzykują i przyglądają nam się. Spędzamy tu około 45 minut i ruszamy w drogę powrotną. We wsi, w której mieszka około 1700 osób kupujemy proszek z owoców baobaba, kwiaty hibiskusa i dwie maski. Wracamy.





Miejsce położone u podnóża masywu Fouta Djallon od pokoleń wyznacza naturalną granicę między Senegalem a Gwineą. Nazwa Dindefelo pochodzi z języka peul i oznacza 'u podnóża góry', odzwierciedlając położenie wioski na wysokości 450 metrów.

















Miejscowi mieszkańcy uważają to źródło wody za miejsce o właściwościach terapeutycznych, gdzie w naturalnym basenie pływają ryby.
















Woda spada po warstwowej ścianie skalnej o wysokości 115 metrów, tworząc naturalne jezioro u podstawy otoczone leśną roślinnością.




I wracamy.























W hotelu spędzamy czas na basenie, wieczorem kolacja, oczywiście kurczak, rozmowy, drineczek i dosyć wcześnie idziemy spać, bo jutro pobudka o 5.45!














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz