Wcześnie dziś zaczynamy, bo mamy ambitny plan. Najpierw kościół w kształcie rotundy, zresztą nazwany Rotonda, koło którego ciągle przejeżdżamy i ciągle nam nie po drodze, tzn. wygląda na zamknięty albo jest zamknięty, więc musielibyśmy wysiadać, a nie chcemy ryzykować. Tym razem się udaje, kościół jest otwarty, kupujemy bilety po 5€, bez zniżki dla seniorów, za to z wejściem na taras pomiędzy dwiema wieżami i na kawałek galerii pod kopułą wewnątrz, z której widać wnętrze świątyni. Jednak to nie jest warte tej ceny. Sam kościół kosztuje 2€/os. i to jest ok. Jest on wielki, zbudowany na planie koła, podobno z czwartą co do wielkości kopułą w Europie.



Tutejsza rotunda nie była pierwszym kościołem, który stał w tym miejscu. Początkowo znajdował się tutaj dużo mniejszy kościół, wybudowany na początku XVII wieku, nazywany Ta’Ziri. Dzisiejszy kościół, znany lokalnie także jako Mosta Dome, został zaprojektowany przez maltańskiego architekta Giorgio Grognet de Vasse. Był to projekt neoklasyczny, który oparty został na rzymskim Panteonie – stąd uderzające podobieństwo. Tak też na początku lat 60 XIX wieku zastąpiono (budowa trwała 28 lat) starą, renesansową świątynię nową – Rotundą, którą podziwiać możemy do dzisiaj.





Wewnętrzna średnica kopuły wynosi ok. 39 metrów, a cała świątynia ma ok. 60m wysokości zewnętrznej. Dlatego tez nie da się jej nie zauważyć podziwiając panoramę Malty. Fasada kościoła posiada portyk z 6 kolumnami jońskimi, a z obu stron kopuły znajdują się dzwonnice. Wnętrze jest przepiękne, bogato zdobione, ale z umiarem. W wielu miejscach zobaczyć można podobieństwo do rzymskiego Panteonu, szczególnie w środku. Przestrzennie, znajduje się tutaj 8 nisz, a także wykusz, którym wchodzi się do środka, widząc na wprost absydę z głównym ołtarzem.



Tu robimy kolejne podejście do katedry i wreszcie się udaje. Do trzech razy sztuka! Przedtem ciągle była zamknięta. Bilet wstępu dla seniorów kosztuje 12€, ale warto. Wchodzimy i wow. Samo złoto, które niemal kapie ze wszystkich ołtarzy, kolumn, ornamentów. Złoty barok, bogaty, pełen przepychu. Niesamowite. Uznaje się, że to jeden z najpiękniejszych przykładów architektury barokowej w całej Europie! Dostajemy audioguida, który szczegółowo opisując poszczególne kaplice i miejsca prowadzi nas krok po kroku po tej świątyni.
Świątynia z zewnątrz wygląda dość surowo, przez co może się wydawać, że w środku nie ma nic niezwykłego, jednak wnętrze totalnie nas zachwyca. Na jednej z dzwonnic zobaczyć można 3 zegary. Jeden pokazuje godzinę, drugi dzień tygodnia, ostatni zaś datę. Pomiędzy dzwonnicami wybudowano balkon, z którego ogłaszano nazwisko nowego Wielkiego Mistrza Zakonu.


Świątynię w Valletcie nazywa się potocznie katedrą i jest to określenie błędne. Jest to bowiem konkatedra Świętego Jana Chrzciciela. Skąd taka nazwa? Główną świątynią katolicką Malty jest katedra św. Pawła w Mdinie. Za czasów Zakonu Maltańskiego, świątynia w Valletcie była kościołem konwentualnym. W latach 20-tych XIX wieku biskup Malty uzyskał pozwolenie na używanie kościoła św. Jana w Valletcie jako alternatywną świątynię i stolicę maltańskiego kościoła. Tak więc świątynia w Valletcie formalnie wyrosła do rangi konkatedry i dzieli ona siedzibę archidiecezji rzymskokatolickiej na Malcie ze starszą świątynią, katedrą św. Pawła w Mdinie.


Świątynia nie zawsze była tak bogato zdobiona jak dzisiaj. Przez pierwsze lata istnienia wnętrze było niezwykle skromne, aż do czasu, gdy w drugiej połowie XVII wieku Wielki Mistrz Zakonu Raphael Cotoner nakazał remont wnętrza. Chciał on bowiem konkurować z bogato zdobionymi kościołami w Rzymie. Wnętrze świątyni zostało bogato ozdobione przez wspaniałego artystę – Mattia Pretti. Pochodzący z Kalabrii artysta był równocześnie rycerzem Zakonu Joannitów. Zaprojektował on misternie zdobione ściany świątyni, a przede wszystkim malował sklepienie konkatedry. Przedstawia ono sceny z życia św. Jana Chrzciciela.







Ogromne wrażenie robi marmurowa posadzka konkatedry. Są to w rzeczywistości grobowce, w których znajduje się 375 rycerzy Zakonu Maltańskiego.





Konkatedra Świętego Jana Chrzciciela składa się z imponującej nawy głównej oraz 9 bogato zdobionych kaplic bocznych po obu stronach nawy głównej – 5 z lewej strony ołtarza, 4 z prawej strony . 8 z nich zbudowanych zostało dla każdego z języków Zakonu Joannitów, natomiast ostatnia poświęcona jest patronce – Matce Boskiej z Filermos.


















W Oratorium zobaczyć można wspaniałe dzieła Caravaggia. Najsłynniejsze to obraz 'Ścięcie św. Jana Chrzciciela'. Jest to jedno z największych jego dzieł i ponoć jedyne, które podpisał. Caravaggio przybył na Maltę w 1606 roku, kiedy to prawdopodobnie odsiadywał wyrok na jednym z galeonów Zakonu Maltańskiego. Ostatecznie jednak zdobył przychylność Zakonu, pracując we wnętrzach Oratorium i pozwolono mu wstąpić w szeregi Zakonu Joannitów.
Podziwiamy obrazy i oglądamy 10-minutowy film, opowiadający historię jego życia. Zwiedzanie zabiera nam półtorej godziny.



I drugie dzieło Caravaggia, 'Św. Hieronim'.

Nawa główna ma długość 53 metrów i zachwyca wspaniałym ołtarzem już z daleka. Choć z drugiej strony, biorąc pod uwagę ilość zdobień i przepych w całej świątyni, ołtarz aż umyka. Znaleźć na nim można piękną rzeźbę, która przedstawia scenę chrztu Jezusa, która została wykonana przez Giuseppe Mazzuoli. Ołtarz podziwiać można z bliska, ale z balkonu zobaczyć można niesamowity obraz pełen złoceń, bogactwa, przepychu, który najlepiej pokazuje wnętrze konkatedry.



Szukamy transportu. Ale nie takiego.


Teraz jedziemy do Marsaxlokk, gdzie znajduje się miejsce archeologiczne (zamknięte) i fort (zamknięty). Spacerem więc idziemy ścieżką wiodącą wśród pól aż dochodzimy do uroczej, niewielkiej mariny. Tu w porcie kołyszą się na wodzie małe kolorowe łódki.























Jesteśmy już głodni, pora najwyższa rozejrzeć się za jakimś jedzonkiem. W barze Rising Sun zamawiamy po porcji bruschetta, 4,50€ i po dużym piwie, 4€. Nooo, jest dobrze. Pokolenie urodzone i wychowane w komunie, całe dorosłe życie marzące o tym, by na luzie usiąść sobie w knajpie w jakimkolwiek kraju Europy Zachodniej i zjeść to, co inni, wreszcie - na stare lata- się doczekało....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz