poniedziałek, 5 grudnia 2022

Lecimy na Maltę

Samolot mamy o 11, więc spokojnie docieramy uberem na Ławicę. Kierowca nie wysadza nas przed halą odlotów, gdyż mówi, że musiałby zapłacić 5 zł za wjazd i wysadza nas poza terenem lotniska, ok rozumiemy to, ale potem okazuje się, że tę piątkę za ten wjazd zapłaciliśmy, bo została wliczona w cenę przejazdu. No coś tu nie do końca jest w porządku... Wchodzimy do środka, chcę zrobić zdjęcie tablicy z lotami - jak zawsze, jak wszędzie - a tu jakiś koleś że straży granicznej zaczyna na mnie krzyczeć i mówi, że nie wolno. Ja mu na to, że latam po świecie i wszędzie robię zdjęcia, a ten mi grozi mandatem. Pfff, ależ tu zaścianek :( Podchodzimy do kontroli bezpieczeństwa, a tu zaczepia mnie kolejny funkcjonariusz lotniska i pyta, czy go pamiętam. Eeee? No, nie pamiętam. Podpowiada mi, to Ignacy, którego uczyłam w gimnazjum. No, teraz to pamiętam. Gawędzimy sobie. Pomaga mi upchnąć kosmetyki do za małej foliowej torebki oferowanej przez lotnisko.



Gdy otwierają bramkę bezwzględna funkcjonariuszka odsyła niektórych pasażerów z nieprzepisowym bagażem. My mamy nasze plecaki jednodniówki, w które trudno spakować się na 11 dni wakacji w grudniu. Sandały przezornie mam w kieszeni kurtki, bo za bardzo wystawały z plecaka. Pani ogląda nasze plecaki i tylko każe mi schować moją mikroskopijną torebeczkę pod kurtkę. Jeny, ale cyrk! Przepuszcza nas.
 


Wsiadamy do samolotu, to Boeing 727-800. Czekają nas trzy godziny lotu, które dosyć szybko mijają.

















Na lotnisku kupujemy tygodniową kartę na autobus za 21€/os., idziemy do informacji turystycznej i udaje nam się zdążyć na autobus do Buggiba o 14.30. Następny jest za godzinę. Na dziś kupujemy bilety za 2€/os. i jedziemy aż półtorej godziny do naszego hotelu. Niewiele wiem o Malcie. Prawie nic. Pierwsze wrażenia- dużo tu imigrantów, głównie Hindusów, trochę Arabów i Azjatów. Sporo turystów z Polski. Budownictwo z regionu Magrebu, wcale nie śródziemnomorskie, z drewnianymi wykuszami, kutymi balkonami, kamiennymi balustradami. Język maltański dziwny, trochę przypomina arabski, trochę indonezyjski, język angielski urzędowy, chyba wszyscy nim mówią. Ruch lewostronny, trzeba uważać.



Dolmen, nasz 4* hotel jest elegancki, wypasiony, ma przestronne lobby, dużą restaurację i mnóstwo obsługi.














Nasz pokój jest bardzo ładny, elegancki z ładną, elegancką łazienką i widokiem na morze, za który dodatkowo zapłaciliśmy 100€. Ale warto było, bo alternatywą są pokoje wychodzące na podjazd do hotelu, parking i ulicę.
 









Idziemy się rozejrzeć po hotelowej okolicy...









... a potem na kolację, którą serwują w restauracji Menhir. Mamy tu opcję Halbpension Plus. Jest dużo i smacznie, objadamy się bardzo. I opijamy, gdyż jest self service lokalnego wina białego, różowego i czerwonego. I piwa. Padamy przed 22, zmęczeni podróżą. Czy winem?




























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz