piątek, 10 lipca 2020

Skalnate Pleso i Zelene Pleso

Wstaje piękny dzień. I taki widok z okna.



Pobudka o 7 i o 8.10 wyjeżdżamy do Tatranskej Łomnicy. Zostawiamy auto na bezpłatnym parkingu pod kabinkovą lanovką, którą wjeżdżamy w dwóch odcinkach na Skalnate Pleso. Tu obchodzimy jeziorko ścieżką edukacyjną i ruszamy w górę.
 













Pogoda jest piękna, świeci słońce i jest ciepło. Idziemy niezbyt stromo w górę, za to po głazach, więc nie jest łatwo. I tak będzie dziś cały długi dzień... po głazach, skałach i kamieniach. Dojście na górę zabiera nam sporo czasu, jest już 12.30 i jestem głodna, ale Maciej mówi, że zjemy na dole za jakieś 30-40 min. Teraz ma być lepiej, bo w dół, a jest gorzej, bo kolano strasznie mnie boli, zejście po kamieniach jest trudne i nawet trafia się odcinek po łańcuchach. Horror! Po drodze zatrzymujemy się na 5 minut, by zjeść kanapkę. Nad jeziorem jesteśmy po kolejnych 3 godzinach. I jest ono faktycznie zielone, głęboką butelkową zielenią. Prześliczne! Nie ma jednak czasu, by delektować się pięknem górskiej przyrody, bo Maciej stwierdza, że musimy biec do kabinki, jeśli chcemy zdążyć nią zjechać. Biec! Z tym moim bolącym kolanem, z bolącymi już teraz stopami?! Zaciskam więc zęby i idę, nogi potykają mi się na kamieniach, a kostki wykręcają. Straszne! Nie mam już siły, a jeszcze taki kawał drogi. Boli mnie już wszystko; kolano, stopy, pachwiny, barki, ramiona, nadgarstki i kręgosłup... Nie mogę już. W końcu docieram do pośredniej stacji kabinki i ledwie powłócząc nogami wsiadam do ostatniego wagonika. No może przedostatniego. Dosłownie rzutem na taśmę. Gdybyśmy nie zdążyli musielibyśmy jeszcze godzinę schodzić na dół. Doczołgowuję się do auta i z ogromną ulgą zdejmuję górskie buty.













































Jedziemy na obiad do Tatranskej Koliby, jak wczoraj. Zamawiamy dwa pstrągi, mają być nieduże. I takie są na talerzu, natomiast na rachunku są całkiem spore. I płacimy wg wagi niby. Czujemy się naciągnięci. Za małą sałatkę i pieczonego ziemniaka płaci się osobno. W sumie za te dwa obiady i dwa piwa rachunek wynosi 32,60€. Sporo. Już tu nie przyjdziemy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz