Ponuro.
Szaro.
Pochmurnie tak, że nawet gór nie widać. Zjadamy śniadanie tuż po siódmej i już o ósmej trzy ruszamy w drogę. Przed nami 1300 km.
Całą Szwajcarię pada śnieg. Jest dosyć ślisko, gdyż na drodze zalega glajda śniegowa. Pługopiaskarki i owszem jeżdżą od czasu do czasu, ale w przeciwną stronę. Do granicy dojeżdżamy w dwie godziny. Nie ma żadnej kontroli, ani fitosanitarnej (koronawirus!), ani alko, a przecież znów wieziemy całkiem spory zapasik win do naszej piwniczki.