Wstajemy ok.7, obudzeni przez Sebastiana. Zjadamy śniadanie, Maciej sprząta domek, a ja pilnuję dzieci. Mały jest marudny, a duży wariuje. Odbiór domku jest bezproblemowy, chociaż to, co napisali w instrukcji sprzątania to lekka przesada ;p
Wyjeżdżamy przed 11 i jedziemy się zatankować i zrobić zakupy. Potem jedzenie
na parkingu, bo już się zrobiła pora obiadowa Sebastiana, Adrian też coś
je i ruszamy w drogę.
Jeszcze zwiedzamy Vias, urocze, małe miasteczko, jedynie z okien samochodu, gdyż akurat odbywa się targ i nie ma gdzie zaparkować...
Chłopcy zasypiają i większość drogi jest spokój.
Chłopcy zasypiają i większość drogi jest spokój.
Zatrzymujemy się tylko raz na 'pipi' i podwieczorek. Wkrótce jesteśmy w domu.
Jeszcze wypakowanie tych wszystkich klamotów z auta, zaniesienie do domu i
uporządkowanie ich. Horror!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz