środa, 16 maja 2018

wracamy do domu

Wstajemy o 4.04, o matkoo! Nawetkę mamy o 5, na dworzec zawozi nas Rafał. Ciemno i zimno. Trochę drzemię w autobusie, ale nie jest wygodnie.
Na lotnisku przechodzimy kontrolę... ups, nasze plecaki zjeżdżają na bok. Przychodzi pani i zaczyna wszystko wygrzebywać z plecaka Macieja. Wybebesza ciuchy i z dna wyciąga sery. Zabiera nam ser kozi, camembert, roquefort i serek ziołowy. Twierdzi, że to liquide, no głupia jakaś! Maciej zaczyna z nią dyskutować, ale jest nieugięta, mówi, że takie są przepisy. Ciekawe, bo nigdzie na lotnisku nie ma informacji o zakazie wywozu serów! Zabiera nam te cztery sery :(( żółte, ementaler i comte przechodzą.
Teraz kolej na mój plecak, z którego triumfalnie wyciąga camelbaga z wodą ;( To pierwszy raz, kiedy zabierają nam wodę, a przewoziliśmy ją setki razy, kiedyś nawet mieliśmy rum z Belize ;)) Poza tym rozgrzebuje cały plecak, wyciąga majtki i nocną koszulkę, wredna *** jakaś!















Wkurzona jestem na maxa! Jak można tak człowieka wkurzyć o 6.30 rano??!
Idziemy do samolotu, który startuje pół godziny po czasie, podobno z powodu problemów technicznych. Hmmmm. Na szczęście w końcu startujemy, podczas lotu trochę drzemiemy i lądujemy o 9.40. A o 10.05 mamy Flixbusa do Poznania! Strasznie się grzebią po wylądowaniu, czekamy aż dostawią schody, potem pasażerowie się grzebią, w końcu wychodzimy i biegiem do autobusu. A ten zajeżdża na sam koniec lotniska, autobus jest z drugiej strony. Pędzimy na przystanek, mamy fuksa, bo autobus dopiero nadjeżdża.
W Poznaniu jesteśmy po 13. Postanawiamy jechać tramwajem i autobusem, co zabiera nam 1h 40 min i kosztuje 9,20 zł. Nie był to dobry pomysł, gdyż potem musimy jeszcze iść pieszo kilometr z tymi plecakami. Następnym razem pojedziemy jednak uberem ;p

wtorek, 15 maja 2018

Grenoble, jour 10

Adrian idzie do przedszkola, Sebastian do niani, a my jedziemy na zakupy, bo dziś jest nasz ostatni dzień w Grenoble... Jutro skoro świt wyjeżdżamy. Najpierw Decathlon, gdzie kupujemy jakieś sportowe ciuchy. Potem Geant i zestaw serów i suchych kiełbas, jak zawsze.
Później odbieramy jedno i drugie dziecko i bawimy się z nimi w parku. 
















Wieczorem przygotowana przeze mnie kolacja: tarta z cukinią i mięso z różnymi warzywami, smaczne. I pieczemy z Adriankiem ciastka z czekoladą, mniam!




poniedziałek, 14 maja 2018

Grenoble, jour 9

Adrian jest dziś w przedszkolu, Sebastian zostaje z nami w domu. Przed 16 odbieramy starszego wnuka i bawimy się w parku.
























niedziela, 13 maja 2018

Grenoble, jour 8

Kiepski dzień. Pochmurno. Mży. Siedzimy w domu. Mały jest biedny z tą ospą. Męczy się i cichutko kwili jak biedny ptaszek :( Ciężko...
Po południu następuje przesilenie. Robi się lepiej. Z Adrianem piekę brownie. Ależ mam pomocnika! :) ciasto chyba będzie pyszne ;p







sobota, 12 maja 2018

Grenoble, jour 7

Piękny dzień, wbrew niezbyt optymistycznym prognozom. Rafał jedzie rowerem w 100 kilometrową trasę, Asia z Adrianem na basen, a my z chorym Sebastiankiem do parku. Jest słonecznie i ciepło.

























Po obiedzie sjesta, a później znów idziemy do parku, korzystając z ładnej pogody. Ładny ten park, bardzo :)









piątek, 11 maja 2018

Grenoble, jour 6

Teraz Sebastian ma ospę, po południu idziemy do lekarza. Budził się w nocy kilka razy, więc po naszym śniadaniu kładę go do łóżeczka, by się zdrzemnął. Maciej z Adrianem jadą na zakupy.














Potem bawimy się aż do obiadu. Chore dziecko jest zmęczone i robi ponad dwugodzinną sjestę. A Adrian nie chce dziś jeździć na rowerku, więc bawimy się w domu. Wychodzimy dopiero do lekarza. Wizytę mamy umówioną na 16.40, do gabinetu Sebastian wchodzi po 48 minutach! Gorzej niż w Polsce :( Cała wizyta trwa 40 minut. Dłużej niż w Polsce! Jest bardzo szczegółowa.
W tym czasie bawię się z Adrianem na placyku przed przychodnią. Ależ to wszystko długo trwa...
Wieczorem chipoletas z grilla ;) do tego wspaniałe Merlot Roche Mazet ;)

czwartek, 10 maja 2018

Grenoble, jour 5

Wniebowzięcie we Francji, więc dzień wolny. Znowu! Nie pracują szkoły, przedszkola, biura i urzędy. I nianie. Wszyscy jesteśmy w domu.
Mimo brzydkiej pogody, jest zimno i mży, Rafał idzie pływać w jeziorze. To trening przed triathlonem.
A u nas standardowe czynności domowe :p Gotowanie, sprzątanie, karmienie. Adrian z Asią piecze ciasto z jabłkami. Pogoda brzydka, więc nie przeszkadza. 





















Mamy nawet zajęcia plastyczne :)
























Pod wieczór, gdy przestaje padać, wychodzimy do parku, by się trochę dotlenić i przewietrzyć.

środa, 9 maja 2018

Grenoble, jour 4

Odsypiam. Adrian jest dziś w przedszkolu, Sebastian u niani. Wolny dzień :) Odpoczynek dla dziadków,  lol :p
Relaksujemy się.
Załatwiamy sprawy firmowe, jakieś płatności, faktury. Sortuję zdjęcia z Argentyny. 
Po południu odbieramy dzieci, spędzamy jeszcze godzinę na placu zabaw w parku.




wtorek, 8 maja 2018

Grenoble, jour 3

Dziś ruszamy do parku w Vizille pojeździć na rowerku. Zajeżdżamy, a tu okazuje się,  że park jest zamknięty. Coooo?? Jest zamknięty w każdy wtorek! Skandal!















Adrian jest bardzo zmartwiony i nie lada sztuki wymaga, by przekonać go, że trzeba wsiąść do auta i pojechać do innego. Jedziemy do parku Mistral w Grenoble, gdzie przez dwie godziny Adrian ujeżdża na rowerku, budząc zdziwienie przechodniów, że taki mały, a tak swobodnie jeździ na dwóch kółkach ;)
Park Mistral, położony w centrum miasta jest bardzo popularny. Ludzie przychodzą tu, by pograć w siatkówkę, piłkę nożną czy hokeja, pojeździć namrowerze, rolkach lub hulajnodze, zagrać w boule z przyjaciółmi czy też po prostu zrobić sobie piknik lub poleżeć na trawie.


















Wracamy do domu, gdzie dzieci jedzą i się bawią, a raczej robią jeszcze większy bałagan,  ale nie mam już na to siły. Czekam na rodziców, niech oni to ogarniają ;p





















Wieczorem Maciej odbiera Asię i Rafała. No, wreszcie wszyscy są w domu ;)

poniedziałek, 7 maja 2018

Grenoble, jour 2

Piękna pogoda, a ja w domu. Nadal słabo się czuję ;( Dobrze, że Sebastian poszedł do niani, Maciej zabrał Adriana w góry więc mam cały dzień ciszę i spokój...





























Wieczorem chłopcy bawią się w pokoju. Ale kto to posprząta?? :p




niedziela, 6 maja 2018

Grenoble, jour 1

Budzę się słaba jak kot :( Nie mam siły... Na nic. Leżę więc w łóżku albo na kanapie cały dzień, a Maciej ogarnia (a raczej usiłuje ogarnąć) chłopaków i cały dom. Ale dla faceta logistyka domowa to czarna magia, więc ciągle mnie o coś pyta. A ja nie mam nawet siły odpowiadać,  no masakra jakaś. W południe kładę Sebastiana na sjestę, niestety,  śpi tylko godzinę, zamiast dwóch, Maciej wychodzi z Adrianem do parku na rower.
Przez cały dzień nic nie jem i idę spać o 21.




sobota, 5 maja 2018

Vias La Plage- Grenoble

Wstajemy ok.7, obudzeni przez Sebastiana. Zjadamy śniadanie, Maciej sprząta domek, a ja pilnuję dzieci. Mały jest marudny, a duży wariuje. Odbiór domku jest bezproblemowy, chociaż to, co napisali w instrukcji sprzątania to lekka przesada ;p



Wyjeżdżamy przed 11 i jedziemy się zatankować i zrobić zakupy. Potem jedzenie na parkingu, bo już się zrobiła pora obiadowa Sebastiana, Adrian też coś je i ruszamy w drogę.





















Jeszcze zwiedzamy Vias, urocze, małe miasteczko, jedynie z okien samochodu, gdyż akurat odbywa się targ i nie ma gdzie zaparkować...




































Chłopcy zasypiają i większość drogi jest spokój.














Zatrzymujemy się tylko raz na 'pipi' i podwieczorek. Wkrótce jesteśmy w domu. Jeszcze wypakowanie tych wszystkich klamotów z auta, zaniesienie do domu i uporządkowanie ich. Horror!
A w domu niezła zabawa ;)