Wstajemy o 6, a o 7 siedzimy już w chicken busie do Ciudad Guatemala, płacimy po 10Q i o 7.15 ruszamy. Po godzinie jesteśmy w stolicy, bierzemy miejski chicken bus No 96 i za 1Q dojeżdżamy do Parque Central, czyli głównego placu. W Meksyku nazywa się on Zocalo, a w Peru- Plaza de Armas. Oglądamy budynek biblioteki, Palacio de la Cultura (dawniej Palacio Presidencial) i zwiedzamy katedrę. W sumie nic ciekawego. Na ulicznym straganie zjadamy tortas con pollo po 7Q. Wsiadamy do busa No 1 i za 1Q jedziemy do Calle 18/ Avenida 10, skąd łapiemy autobus transurbano za 2Q i jedziemy na terminal Central Norte. Ścisk, pełno ludzi, więc bardzo pilnujemy naszych bagaży; mimo tłoku do autobusu wchodzą busokrążcy i głośno zachwalają swój towar. Na terminalu, który- jak dworzec w Poznaniu-- jest przyklejony do galerii handlowej, za 40Q kupujemy bilety do Chiquimila. Ruszamy o 12.15, na miejsce zajeżdżamy po 4h. Autobus jest wygodny, z rozkladanymi siedzeniami. Część drogi śpię. Do autobusu czasem wchodzą busokrążcy z jedzeniem i piciem, full service :) Kierowcy ich wpuszczają chyba na zasadzie 'żyj i daj innym żyć'.


W Chiquimila jesteśmy jedynymi gringos, bo wszyscy nam się z zaciekawieniem przypatrują :p Znajdujemy hotel, polecany przez Routarda, to Palmeras. Pokój jest bardzo czysty, porządny i ładny, płacimy za niego 100Q, po stargowaniu ze 120Q.
Spacerujemy po mieście, gwarno tu jak w ulu, na małej powierzchni mieszka dużo ludzi. Na obiad jemy 2 piernas de pollo con papas fritas y gaseosa.
Jutro jedziemy do Hondurasu :)