W miarę wczesne śniadanie i o 9.25 mamy lokalny autobus do Kos.


Miasto Kos, stolica wyspy, nieduże i spokojne. Znajduje się po wschodniej stronie wyspy i mieszka tu ponad połowa ludności całej wyspy. Oczywiście są i koty...












Tu zwiedzamy starożytne ruiny greckie i rzymskie. W tym upale! Temperatura powietrza 32°, odczuwalna 36°!
Zaczynamy od Agory, wstęp bezpłatny. Znajdują się tu m. in. ruiny świątyni Afrodyty i Herkulesa. Agora, czyli plac bądź rynek, stanowił centrum życia publicznego. Znajduje się tu kolumnada z IV lub III wieku p.n.e. (najstarsza pozostałość Agory), podstawy korynckich kolumn świątyni Afrodyty czy ruiny wczesnochrześcijańskiej bazyliki.


















Dokarmiają tu zwierzęta.


Potem idziemy do platana Hipokratesa, biedny jest, taki stary i częściowo uschnięty, podtrzymują go metalowe rusztowania. Według legendy, platan został posadzony w tym miejscu przez Hipokratesa – najsłynniejszego lekarza starożytności, ojca medycyny. Inna legenda głosi, że Hipokrates nauczał właśnie pod tym drzewem. Ale to tylko legendy, gdyż platan ma nie więcej niż 560 lat. Oglądamy meczet Hassana Paszy, w remoncie i kamienną fontannę.









Zwiedzamy zamek Joannitów, a właściwie ruiny wielkiej budowli, wstęp darmowy. Jest to największy i najlepiej zachowany zabytek na wyspie, XV-wieczna twierdza górująca nad portem. Został wzniesiony przez Zakon św. Jana z Jerozolimy, zwany Zakonem Joannitów.










Zaglądamy do niewielkiego, ale ciekawego Muzeum Archeologicznego, wstęp 6€, kupując bilet łączony do trzech miejsc płaci się 15€, nie ma zniżki dla seniorów.







Oglądamy pozostałości ołtarza Dionizosa, a następnie zwiedzamy Villę Romana, czyli rzymską willę, sporą budowlę z kilkoma atrium, wieloma rzeźbami i z dobrze zachowanymi fragmentami mozaik oraz malowideł ściennych. Tu okazuje się, że jest zniżka dla osób powyżej 65 roku życia. Nie wiadomo, jak to przekłada się na łączony bilet.
















Zwiedzamy Odeon, czyli teatr rzymski. Obok w ogrodzie znajduje się piękna mozaika.



Następnie oglądamy wykopaliska zachodnie, gdzie znajduje się stoa, czyli hala targowa, a raczej jej pozostałości oraz dekumanus, czyli stara, rzymska ulica, wyłożona kamiennymi płytami.
Gorąco.






Uroczo tu...


Pierwszą przerwę piwną robimy w Sunrise Restaurant, piwo z kija 0,5 l za 2€. Chcemy zjeść mule, ale 10 sztuk z plastrem limonki kosztuje 9 €, więc nie chcę.



Jedziemy lokalnym busem, ok. 10 min. do Asklepejonu, jest to okręg świątynny Asklepiosa (Eskulapa), gdzie rezydował Hipokrates. Jestem głodna, więc wkurzona. Pot ze mnie spływa, tak jest gorąco...
Ruiny położone są tarasowo, na wzgórzu, z fantastycznym widokiem na morze. Oglądamy pozostałości po świątyniach, rzymskich łaźniach, fragmenty mozaik, kolumny, ołtarze. Po śmierci Hipokratesa jego uczniowie wybudowali tu szpital, przez wielu historyków uznawany za pierwszy na świecie, miejsce, gdzie przekazywano nauki ojca medycyny.















Wracamy do Kos. Wysiadamy w porcie i zanim ruszymy na poszukiwania jedzenia, musimy zrobić drugą przerwę piwną i wypić po zimnym piwie. Siadamy więc w Kamelia Cafe przy porcie i rozkoszujemy się złocistym napojem 0,5 litra za jedyne 2€.




Chcemy znaleźć Fish House Taverna, polecaną przez krytykakulinarna.com. Faktycznie, knajpka jest urocza, położona w wąskiej uliczce z widokiem na port, kolorowa, radośnie niebieska. Gdy chcemy usiąść przy stoliku, okazuje się, że niby jest otwarta, ale jedzenie można zamawiać od 17.30. Ale głupie to. Dzięki, ale nie. O 18 mamy autobus powrotny do Marmari.







Przypomina mi się, że gdy tak kręciliśmy się dziś po mieście, widziałam w jednym menu mule w winie za całkiem przyzwoitą cenę. Ja chcę takie mule! Nakreślam Maciejowi sytuację i okoliczności, gdyż ja widzę obrazy; jego zadaniem jest tę knajpę znaleźć. Bingo!
Siadamy więc w Ama Lachei Meze Restaurant i zamawiamy anchois smażone w głębokim tłuszczu, 6€ i mussels on the steam, czyli małże w winie i czosnku z ziołami, 8€, ale gdzieś zawodzi komunikacja (to dziwne, bo kelner dobrze mówi po angielsku) i dostaję mussels saganaki z sosem z pomidorów i papryki, 9€, policzone jak te tańsze. Do tego litr białego wina za 10€, bo pół litra kosztuje 7€ :p Jedzenie jest przepyszne.





I udaje nam się zdążyć na powrotny autobus. Niestety, rozwozi on turystów po wszystkich okolicznych kątach zanim na końcu dojedzie do naszego hotelu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz