niedziela, 11 lipca 2021

Płyniemy na wulkaniczną wyspę Nissyros

Budzik nastawiony na 7.31, wczesne śniadanie, bo o 8.40 musimy stawić się na pobliskim przystanku, skąd autokar zabierze nas na wycieczkę. Płyniemy na wulkaniczną wyspę Nisyros. Zbieramy jeszcze trochę osób po drodze i po pół godzinie docieramy do portu w Kardamena, skąd promem Kapetan Dimitri ok. 50 min. płyniemy na Nisyros.














Oooo, jednak jest tu trochę turystów...











Przeprawa trwa około godziny.





























Tu w portowym miasteczku Mandraki wsiadamy do autokaru i jedziemy w górę, do malutkiej miejscowości Nikia. Droga wije się wśród gajów oliwnych, gorzkiego migdałowca i figowców. Przewodniczka mówi po niemiecku (wszystko rozumiem!), angielsku i polsku, sypiąc faktami i liczbami nudnym, beznamiętnym głosem. Trochę się dziwię, słysząc wersję polską, bo przecież już wszystko wiem ;p W Nikia mamy pół godziny, by przejść się wąskimi uliczkami, w cieniu bielonych domów o niebieskich oknach i drzwiach. Mieszka tu 70 osób, w tym dwoje dzieci. Roztacza się stąd wspaniały widok na kalderę wulkanu z jednej strony i modrakowe morze z drugiej.






































































Jedziemy teraz do jednego z 10 kraterów wulkanu, Stefanosa, do którego po opłaceniu wstępu 3€/os. można zejść. Śmierdzi siarką. Wdychając jej opary schodzimy w dół. Tu oglądamy siarkowe fumaroles buchające gorącą parą i obchodzimy go dookoła.



























Wracamy do Mandraki, gdzie mamy czas do 15.20, prom odpływa o 15.30. Miejscowość jest urocza....











































Idziemy więc najpierw do malutkiego klasztoru, znajdującego się na wzgórzu nad miejscowością, pokonując 120 schodów, wstęp 2€/os. No nic tu ciekawego nie ma, za to widok oszałamiający.
































Schodzimy.







































Potem szukamy kozy. Tzn knajpy, która serwuje kozinę. Trochę kluczymy, ale udaje nam się znaleźć restaurant Vegos. Tu w cieniu ogromnego platana zamawiamy kozę kokinisto w sosie pomidorowym że świeżymi ziołami i frytkami, 9€ i karafkę białego wina, 5€. Kozina jest genialna, mięciutka i soczysta, palce lizać ;)












Wracamy do portu. Po drodze Maciej jeszcze kąpie się w morzu, kupujemy cafe frappe, 1,50€, taniej niż w Polsce i wsiadamy na prom.











Bazylia!
























Wszędzie są koty.























W hotelu jesteśmy ok. 17. W barze duszkiem wypijamy po dwa piwa. Te małe, barowe. Resztę późnego popołudnia i wczesny wieczór spędzamy na basenie.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz