Zasypało nas. W nocy padał śnieg i mokrą warstwą przykrył namioty. Jest zimno i mokro. Środek lata. Budzę się o 5.45, bez budzika. Załatwiam co trzeba i wracam do śpiwora.
Wstajemy po 7. Dziś dzień odpoczynku i dalszy etap aklimatyzacji, czyli przystosowania się organizmu do wysokości. Na szczęście pogoda się poprawia i zaczyna świecić słońce. Robi się nawet ciepło. Widać K2, Broad Peak, Mitre Peak i Gasherbrum IV. Jest pięknie.
Siedzimy sobie na krzesełkach przed namiotem i zachwycamy się pięknem natury. Podziwiamy majestatyczne góry: K2, 8611 mnpm, Gasherbrum I, 8080 mnpm, Broad Peak, 8047 mnpm, Gasherbrum II, 8035 mnpm, Gasherbrum III, 7946 mnpm, Gasherbrum IV, 7932 mnpm, Masherbrum (K1), 7821 mnpm, Chogolisa, 7665 mnpm, Muztagh Tower,7273 mnpm, Snow Dome, 7160 mnpm, Biarchedi, 6781 mnpm i Mitre Peak, 6010 mnpm.


Jemy lunch, a po lunchu...
... okazuje się, że porterzy zastrajkowali i chcą wracać do Askole. Ale jak to??! Przecież my mamy iść dalej i przejść przez przełęcz Gondogoro. Podobno spieszą się na święto Eid Mubarak. Albo inne. No ale chyba wiedzieli, na co się piszą idąc na trek. Trwają dyskusje, co chwilę zmienia się plan działania. Nie możemy zadzwonić do Mountain Challenger, bo nie ma zasięgu. W końcu, po wielu przepychankach ustalamy, że jak jutro będzie ładna pogoda, to zostajemy tu jeszcze jeden dzień i idziemy do bazy pod Broad Peak, a jak będzie brzydko, schodzimy w kierunku Askole.

W sumie nie dziwię się, że porterzy strajkują. Warunki pracy, to co muszą nosić na plecach, a przede wszystkim warunki, w jakich śpią, uwłaczają ludzkiej godności. Porterzy śpią w ziemiankach, zbudowanych z kamieni, pokrytych plastikową płachtą. To jest skandal! To niehumanitarne!
Idziemy spać o 21, jak zwykle, a nad nami bezchmurne, rozgwieżdżone niebo. Jutro będzie pogoda.