Od rana Adrian ma zajęcia wspinaczkowe na ściance, odbieramy go w południe i jedziemy bezpośrednio do stacji narciarskiej Lans en Vercors. Tu sprawnie się przebieramy, dzieciaki są niebywałe ogarnięte i zaczynamy 4-godzinną jazdę. Na wyciągu też świetnie sobie dają radę, a na stoku... no cóż, zanim dojadę na górę orczykiem, ich już nie ma, pędzą na dół!
Pogoda jest super, tylko jazda trochę nudna, bo w kółko tłuczemy ten sam stok, pod koniec jeździmy obok. I znów ląduje helikopter, bo znów się ktoś rozwalił.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz