Zajeżdżamy do Buenos Aires z godzinnym opóźnieniem.










W Esmeralda Palace Hotel jesteśmy w południe, ale tylko jeden pokój jest gotowy, więc zostawiamy tu wszystkie plecaki, bierzemy szybki prysznic i ruszamy w miasto.


Zaczynamy od empanadas, 700 ARS/sztukę i kawy po 700 ARS, niedobra. Empanadas podrożały w ciągu tych 6 tygodni z 400 ARS na 500 ARS. Inflacja wynosi 10-15%.W innym miejscu kupujemy jeszcze po jednej empanadzie, 500 ARS i te są bardzo smaczne. Kupujemy piwo Imperial, które wypijamy w hotelu.

























Kręcimy się po centrum, po Plaza de Mayo, lubię tu być....










Przechodzimy koło Cafe Tortoni i o dziwo nie ma kolejki, niemożliwe. Wchodzimy do środka. Udaje nam się dostać do kultowej Cafe Tortoni, istniejącej od 1858 roku. Bywali tu sławni ludzie, Gombrowicz, Einstein. Trafiamy na zabawnego kelnera i zamawiamy 4 cappuccino, 3700 ARS. Ładnie tu.




















Potem idziemy na San Telmo, gdyż chcemy zjeść kolację w knajpie, w której jedliśmy 6 lat temu, ale oferta okazuje się za droga, więc wracamy na Lavalle, gdzie w Glu! zamawiamy trzy porcje steka, 8000 ARS para compartir, dwa piwa i dwa drinki. Płacimy gotówką, gdyż przy takiej płatności jest 10% rabatu. A inflacja szaleje.
































Brak komentarzy:
Prześlij komentarz