środa, 6 marca 2024

Adios Argentina! hasta luego!

Esmeralda Palace Hotel lepiej się nazywa niż wygląda. I na zdjęciach jest zdecydowanie ładniejszy niż w rzeczywistości. Pokój jest nieduży, łazienka mała. Gdzieś w hotelu prowadzone są prace remontowe, słychać kucie i wiercenie. Śniadanie jest wliczone w cenę i jest smaczne i urozmaicone. Obsługa jest miła, można zostawić plecaki w hotelowej przechowalni, jeśli masz późny lot i musisz się wymeldować.









Okazuje się, że samolot mamy nie o 10 rano, tylko wieczorem, więc mamy jeszcze cały dzień do wypełnienia. Jedziemy więc na znany, zabytkowy cmentarz, Cementerio de la Recoleta, na którym znajdują się grobowce sławnych ludzi, m. in Evity Peron. Bardzo ładne miejsce.





















































































Wracamy na Lavalle, gdzie na lunch bierzemy po dwie empanadas, 500 ARS i czarne piwo Andes 4100 ARS, które wypijamy w Pizza Roma, gdzie obsługuje nas niemiły kelner.






























Potem idziemy do portu i spacerujemy wzdłuż rzeki. Trochę nie wiemy, jak ten czas do wieczora zapełnić. Idziemy więc do naszego Glu! na apero, zamawiamy drinki, ale naszą kelnerka, Florence jest dziś kompletnie nieprzytomna, najpierw robi mojito dla Macieja i Pawła, potem długo nic, potem moja capricoska, a na końcu satanes dla Agaty, wszystko trwa godzinę. Do jedzenia zamawiamy parillę para dos, nam wystarcza para quatro, za 17.800 ARS, przy płatności gotówką cena wynosi 16.200 ARS plus piwo Brahma.

























































Wracamy do hotelu, bierzemy plecaki i zamawiamy ubera. Pierwszy jedzie i jedzie, ale nie dojeżdża, drugi ma tak mały bagażnik i butlę z gazem, że nie ma szansy włożyć tam dużych plecaków, tylko małe, więc odmawiamy go i dopiero trzeci zawozi nas na lotnisko. Jest spory ruch i jedziemy tam 45 minut. Tu sprawny i szybki check in, sprawdzają nam ESTA, która kończy się za trzy dni, co wywołuje rozbawienie urzędniczki, która mówi, że mamy szczęście. Mój plecak waży 11 kg, Macieja 13 kg, Agaty 16 kg, a Pawła 15 kg. Przechodzimy przez security bez problemów.











W Starbucksie kupujemy wiadro kawy, ale okazuje się, że nie można jej zabrać na pokład. I wody też nie. Jakieś wewnętrzne przepisy amerykańskie nakazują drugą kontrolę bezpieczeństwa. Maciej się wkurza, bo kupił drugą kawę i musi ją teraz całą wypić.









Startujemy 40 minut po czasie. Lecimy Boeingiem 767- 400ER. Szybko serwują jedzenie, jest dosyć dobre. Oglądam dwa filmy Bridegrooms i 27 Dresses, potem śpię, więc lot mija bezboleśnie.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz