Przygotowania do tej wyprawy w sensie logistycznym trwały niemal rok, gdyż zaczęły się jeszcze w Kathmandu, po zakończeniu naszego treku do Everest Base Camp w 2023. Odwiedziliśmy wówczas Rama, którego poznaliśmy jeszcze przed covidem, w październiku 2019 i który organizował nam wtedy trek do ABC, Annapurna Base Camp. W zeszłym roku także miał organizować trek do EBC, jednak został wystawiony do wiatru przez Jerzego, który zamówił u niego trek, a potem wziął inną agencję, zostawiając Rama z pewnymi już podniesionym kosztami. Nieładnie. A nawet chamsko. Tak więc chcąc w jakiś sposób zrekompensować zachowanie naszego rodaka, obiecaliśmy Ramowi, że w następnym roku zorganizujemy trek przy pomocy jego agencji. Było kilka pomysłów i trochę negocjacji na temat trasy, w końcu stanęło na 13-dniowym treku dookoła Manaslu. I do tego Bhutan ze zwiedzaniem i 5-dniowym trekiem. Byłam przekonana, że uda mi się nawet zorganizować grupę i naprawdę bardzo się starałam, pytając wszystkich potencjalnych trekkerów i wielu naszych znajomych. Jednak wolą oni pozostać w domu - bo po co się tak męczyć? - i podziwiać nasze wyczyny z poziomu kanapy. Lub nie mogą, bo nie mają siły czy zdrowia. Tak więc jedziemy sami, a Ram dał nam dobrą ofertę tak, jakbyśmy byli z grupą. Natomiast przygotowania fizyczne, w sensie ciuchów i sprzętu zaczęłam tuż po wyjeździe Asi z chłopakami, czyli od 1 września. Wykładałam stopniowo ciuchy na łóżko w gościnnym pokoju, jak zawsze, a i tak zapomniałam np. chusteczek higienicznych. Ale za to pamiętałam o papierze toaletowym, którego nie ma w lodgach, trzeba go sobie kupić. Oczywiście, wyjazd poprzedza Reisefieber, jak zawsze oraz zakupy dla Bijeya i jego rodziny. Kupuję plecak dla niego i camelbag oraz piękny album o Polsce, zabawki i ubrania dla Bijorna, a także kosmetyki dla jego żony. Do tego muszę kupić wielką torbę, by zmieścić jego plecak i mój. Nie wiem, jak to przejdzie check in, wprawdzie w Lufthansie do Delhi mamy 23 kg bagażu - który musieliśmy dokupić kupując bilety, ale w Vistarze już tylko 20 kg. No cóż, zobaczymy.


Tuż po 21 zamawiamy ubera, który za 33 zł zawozi nas na dworzec autobusowy. Stąd o 22.10 mamy Flixbusa do Łodzi Fabrycznej, a tu 3-godzinny stopover przed jazdą do Warszawy. W autobusie - oprócz nas - są jeszcze dwie osoby, tak więc jazda jest bardzo komfortowa, tym bardziej, że autokar wygląda jak nowy. A nie jest, ma na liczniku 350 tysięcy kilometrów, ale był użytkowany w Danii. Może ma to jakieś znaczenie?










Brak komentarzy:
Prześlij komentarz