Wyjeżdżamy z domu po śniadaniu, kierunek Czechia. Droga jest niezła, ruch umiarkowany. Przed 16 dojeżdżamy do Karlovic i skręcamy w stronę Hrad Valdštejn. Jesteśmy w Czeskim Raju, który słynie z pięknych krajobrazów, niezwykłych formacji przyrodniczych, w tym skalnych miast i labiryntów, malowniczych dolin oraz bujnych lasów.


Hrad Valdštejn to znajdujący się na szczycie klifu gotycki zamek, zbudowany w 1260 roku, ze średniowiecznymi ruinami, dziedzińcami, kaplicą i pubem. Do bramy wejściowej prowadzi kamienny most zdobiony barokowymi rzeźbami czeskich patronów. Za bramą wejściową znajduje się pierwszy dziedziniec zamkowy. Pod dziedzińcem tym mieszczą się podziemia, z kolekcją znalezisk archeologicznych z zamku i wystawą poświęconą skałom piaskowcowym - fenomenowi Czeskiego Raju. Na pierwszym dziedzińcu znajduje się również mała kaplica.










Za drugim mostem, również zdobionym rzeźbami, stoi klasycystyczny budynek. Na drugim dziedzińcu znajduje się kaplica św. Jana Nepomucena, która od XVIII wieku jest z daleka widoczną dominantą zamku. Wewnątrz kaplicy znalazły swoje miejsce oryginalne elementy rzeźbiarskiej dekoracji mostów.




Z drugiego dziedzińca, romantyczne schody prowadzą zwiedzających na taras i do najstarszej części zamku. Pod tarasem znajduje się sala bilardowa. Na trzecim bloku skalnym znajdziemy ciekawe ślady czasów średniowiecza. Skalne sklepienia, średniowieczna chłodnia zamkowa, ruiny otoczone nierównymi , małymi dziedzińcami i stuletnimi sosnami, tworzą romantyczną scenerię miejsca.


Podczas prac budowlanych w XIX wieku powstał, w tylnej części zamku, punkt widokowy na ruiny zamku Trosky i pobliskie skalne miasto.





Wieczorem dojeżdżamy do Šluknov, gdzie na booking.com wynajęliśmy apartament. Jest bardzo ładny, klimatyczny, jednak minusem jest toaleta, znajdująca się na półpiętrze, o czym nie było mowy w ofercie.




Jest już późno, a my jeszcze nie jedliśmy obiadu/kolacji. Wyruszamy więc na poszukiwania, ale tu w nic nie ma. Jedziemy więc dalej, pytając po drodze w paru miejscach, ale tu albo knajpa dziś zamknięta, albo nie można płacić kartą, a my (jeszcze) nie mamy czeskiej gotówki. W końcu w Rožanach znajdujemy azjatycką knajpę Richard, na szczęście serwują tu też lokalną kuchnię. Zamawiamy więc smażeny syr z hranolkamy, smażeny rizek z hranlkamy i hovezi gulas z knedlikiem. Do tego piwo w cenie kofoli! To znaczy dla nas bierzemy po piwie, a dla dzieci kofolę, której pół litra kosztuje tyle, co pół litra piwa! Jakaś aberracja! Jedzenie jest smaczne, jak to genralnie jedzenie w Czechii, szkoda tylko, że strasznie tu śmierdzi tłuszczem ze smażenia, fuj.




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz